Małżeństwo, Rodzina, ST - Księga Rodzaju

Przymierze małżeńskie, cz. 2; Jeffrey J. Meyers

Przymierze małżeńskie, cz. 2; Jeffrey J. Meyers

Opis pierwszego mężczyzny i kobiety, jaki znajdujemy w drugim rozdziale Pisma Świętego, to nie tylko historia, ale również teologia historyczna. Została zapisana, byśmy mogli poznać, kim jest człowiek, a w szczególności na czym polega więź między mężczyzną i jego żoną. W rzeczy samej, w Księdze Rodzaju 2,18-24 znajdujemy fundamenty biblijnego nauczania na temat małżeństwa. Co więcej, skondensowany charakter opisu wskazuje na to, że Duch Święty nadał ogromne znaczenie każdemu słowu i detalowi.

Zapewne moglibyśmy zadać wiele pytań, chcąc lepiej poznać życie sprzed Upadku. Bóg jednak zdecydował opowiedzieć głównie o małżeństwie. Już samo to pokazuje, jak wielką rolę odgrywa małżeństwo w ludzkim życiu i w wypełnieniu zadania, jakie Bóg powierzył człowiekowi. Nie sposób więc przecenić wagę małżeństwa.

O historii ludzkości sprzed Upadku niewiele wiemy. Wszystko, co mamy, to opis małżeństwa Adama i Ewy. Jedyna zanotowana wypowiedź, to nie hymn ani modlitwa, ale pieśń miłosna – słowa mężczyzny do swojej żony. W tym artykule chcę zwrócić uwagę na określenie kobiety, które pojawia się w tej historii. W wersecie 18 Bóg mówi: „Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego”.

Różnica

Przez wieki Kościół zmagał się z właściwym opisaniem różnicy między mężczyzną a kobietą, mężem a żoną – nie tylko w kategoriach fizjologicznych, ale też w całej złożoności ich wzajemnych relacji. Niestety jako chrześcijanie zbyt często zadowalaliśmy się nienajlepszymi koncepcjami na temat więzi między mężczyzną a kobietą i ich wzajemnej relacji do świata zewnętrznego. Nierzadko wystarczały nam zapożyczone teorie, które niekoniecznie znajdowały swe źródło w Piśmie Świętym.

Znacząca część zachodniego chrześcijaństwa wykazuje duże zainteresowanie w zacieraniu różnic międzypłciowych. Kościół zdaje się ustępować postępującej egalitaryzacji naszej kultury, która z kolei wykazuje skłonności do sprawowania totalitarnej kontroli nad całym światem. Mimo wszystkich dowodów na różnice między chłopcami i dziewczynkami – nie tylko fizyczne, ale i psychologiczne – nasza kultura pozostaje na nie ślepa. Nic dziwnego, skoro wokół panuje kulturowy chaos. Z jednej strony, ogłasza się wszem i wobec, że nie ma żadnych istotnych różnic między mężczyzną a kobietą. Mnożone są wysiłki, by doprowadzić do zrównania pozycji mężczyzn i kobiet we wszystkich dziedzinach życia. Z drugiej zaś strony, podkreśla się różnice biologiczne i płciowe przez najbardziej zmysłowe i pornograficzne wykorzystywanie kobiet w historii ludzkości. Jedna głowa tego nie pomieści.

To tylko jeden przykład pomieszania, jakie od wieków panuje również w Kościele. Jak dotąd nie udało się nam otrząsnąć z obcych naleciałości w naszym pojmowaniu natury mężczyzny i kobiety. Nie zwróciliśmy należytej uwagi na wypowiedziach Pisma Świetego. Zamiast tego pełnymi garściami czerpaliśmy w greckiej filozofii. Grecy stwierdzili prosto – mężczyzna myśli, a kobieta czuje. Mężczyzna jest logiczny, a kobieta emocjonalna. To najgłupszy i najbardziej sprzeczny z dowodami wniosek w historii świata. Żaden chrześcijanin nie powinien popełniać tak żałosnego błędu. Jak napisał Allender i Longman w wyśmienitej publikacji Intimate Allies, „stoimy przed wyborem – możemy rozmiłować się w różnorodności lub zniszczyć różnice” pomiędzy mężczyzną a kobietą. By jednak cieszyć się różnicami, musimy je właściwie rozpoznać i nie narzucać fałszywych koncepcji na rolę i naturę mężczyzny i kobiety.

Co to znaczy, być mężczyzną lub kobietą? Co to znaczy, odnosić się do siebie nawzajem jako mężczyzna i kobieta w małżeństwie? Jak mamy postępować jako mąż i żona, by wypełnić mandat kulturowy i przynieść Bogu chwałę, panując nad całym stworzeniem? Jak bycie mężczyzną i kobietą rozwiązuje problem samotności, o której Bóg powiedział, że jest niedobra? Odpowiedź na te pytania ukaże się naszym oczom, gdy będziemy sukcesywnie odkrywać znaczenie kolejnych fragmentów biblijnych odnoszących się do tego tematu. Nie ma jednego sloganu ani słowa, które uchwyciłoby bogactwo relacji między mężczyzną a kobietą, mężem a żoną. W tym artykule skupię się na jednym z nich – pierwszym, jaki znajdujemy w Piśmie Świętym.

Pomoc

Pierwszym słowem użytym przez Boga dla opisania kobiety i jej relacji do Adama jest „pomoc”. Jahwe mówi: „Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (Rdz 2,18). Co to znaczy? Kim jest pomocnik? Najpierw jednak musimy powiedzieć, co to nie znaczy. Kobieta nie jest sługą ani niewolnikiem mężczyzny. Mąż nie posiada pełni władzy nad żoną, jej ciałem i życiem. Tyrania męża w małżeństwie jest grzechem. Bóg nie dał Adamowi na to przyzwolenia.

Chcę się zdystansować od pewnych niezdrowych zniekształceń dotyczących „przywództwa mężczyzn”, jakie niestety pojawiają się w naszych kręgach. Niektórzy mężowie wierzą, że powinni regulować całe życie swoich żon. Mąż nastawia żonie budzik i mówi jej, co ma ubrać, ona zaś musi prosić go o pozwolenie, by wyjść do fryzjera. W takim przypadku dom jest na pewno twierdzą dla męża, ale dla żony i dzieci staje się gniazdem smoka.

Słowo „pomocnik” nie jest obelgą. Nie niesie z sobą żadnych negatywnych konotacji. Wprost przeciwnie. Hebrajskie słowo, które tu występuje (ezer), użyte jest w Starym Testamencie około 20 razy. Co ciekawe, najczęściej określa Boga jako pomocnika człowieka. Rozważmy następujące fragmenty. Sefora urodziła Mojżeszowi dwóch synów. Jeden z nich nazywał się Gerszom, „gdyż rzekł: Byłem gościem na obczyźnie. Drugi zaś nazywał się Eliezer, gdyż rzekł: Bóg ojca mego był pomocą moją” (Wj 18,3-4). Imię Eliezer składa się z dwóch słów: Eli (mój Bóg) i ezer (pomoc). W I Księdze Samuela czytamy: „Samuel wziął kamień i położył go między Mispą a Jeszaną i nazwał go Eben-Haezer, mówiąc: Aż dotąd pomagał nam Pan” (7,12). Eben to „skała”, a ezer to „pomoc” – „skała pomocy” lub „pomocna skała”. „To [powiedział] o Judzie: Słuchaj Panie głosu Judy i do ludu jego przywiedź go; rękoma swymi za niego walcz, bądź mu pomocą przeciwko gnębicielom jego” (Pwt 33,7). „Nikt nie jest taki, jak Bóg, o Jeszurunie, który jeździ po niebie tobie na pomoc” (Pwt 33,26). „Niech [Bóg] ześle ci pomoc ze świątyni i niech cię wesprze z Syjonu” (Ps 20,3). „Dusza nasza oczekuje Pana, On pomocą naszą i tarczą naszą” (Ps 33,20). „Jestem ubogi i biedny; Boże pośpiesz do mnie! Ty jesteś pomocą moją i wybawicielem: Panie, nie opóźniaj się!” (Ps 70,6). „Oczy moje wznoszę ku górom: Skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moje jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię” (Ps 121,1-2). „Błogosławiony ten, którego pomocą jest Bóg Jakuba, którego nadzieja jest w Panu, Bogu jego” (Ps 146,5). „Zginienie twoje z ciebie, o Izraelu! ale we mnie wspomożenie twoje” (Oz 13,9; Biblia Gdańska).

Przytaczam te wszystkie cytaty po to, aby jednoznacznie wykazać, że określenie kogoś jako „pomoc” nie implikuje subordynacji, poddaństwa ani zniewolenia. Większość tekstów biblijnych wskazuje raczej na boskie wspomożenie. Widzimy więc, że kobieta jako pomoc zajmuje w pewnym sensie miejsce Boga w życiu Adama. Bóg nie będzie stał obok Adama, by pstryknąć palcami i uczynić cud, kiedykolwiek Adam znajdzie się w potrzebie. Adam potrzebuje ludzkiej pomocy, by poradzić sobie z problemem samotności. Niestety, naszej uwadze umyka coś jeszcze. W czym kobieta ma pomóc Adamowi? Czy w jego pracy? Zapewne. Ale czy tylko? Nie sądzę. Bezpośrednim kontekstem drugiej części wiersza 12 w drugim rozdziale Księgi Rodzaju jest jego pierwsza część. Czytamy w nim, że podstawowym problemem Adama była samotność. Zaraz potem Bóg stwierdza, że dla zaradzenia temu problemowi uczyni „pomoc odpowiednią dla niego”. Kobieta ma pomóc Adamowi rozwiązać problem samotności. Adam w darze otrzymuje drugą osobę, z którą może przebywać, rozmawiać itd. Ciekawe, że Allendet i Longman dochodzą do takiego samego wniosku: „Bóg nie wypełnia całkowicie serca człowieka. Stworzył człowieka tak, by potrzebował innych ludzi. Niesamowity jest ogrom pokory Boga, który stworzył coś, co nie będzie Nim w pełni usatysfakcjonowanie” (Intimate Allies).

W świetle powyższego jasne staje się powołanie żony na pomoc dla męża. „Powołaniem żony jest zabiegać o więzi, strzec ich szczerości, odzwierciedlać Boże umiłowanie związków międzyosobowych i znienawidzenie samotności” (Intimate Allies). Na pewno dostrzegacie znaczenie tego w życiu mężczyzn. Mężczyźni nie są samowystarczalni. Skoro Bóg dał mężczyźnie żonę jako pomoc, to każdy mężczyzna musi przyznać, że jej potrzebuje. Jeśli kobieta jest pomocą, to mężczyzna jej potrzebuje. Przyznanie się do tej potrzeby nie przychodzi łatwo upadłym mężczyznom.

Chrześcijański mężu, czy przyznajesz, że potrzebujesz pomocy? Czy starczy ci pokory, by wyznać, że bez żony jesteś bezsilny? Precz z macho! Nie możesz obyć się bez żony. Nie dokonasz tego, co musisz, bez niej. Bez niej jesteś sam. W głębi serca każdy żonaty mężczyzna jest tego świadom. Żona i dzieci wyjeżdżają na tydzień, a on rozwija plany: „Będę miał cały czas dla siebie, by zrobić to wszystko, na co nie miałem czasu od miesięcy!”. Szybko jednak milknie. Żona wyjeżdża, a on ubezwłasnowolniony zasiada przed telewizorem. Nie ma nikogo, kto by mu pomógł. Jest sparaliżowany. A kiedy żona ciężko choruje i jest przywiązana do łóżka przez dłuższy czas, wtedy mąż uczy się, jak nieodzowną pomocą jest dla niego.

Chrześcijańska żono, czy pomagasz mężowi? Czy jesteś jego kompanem? Czy zabiegasz o więź między wami, czy też już się poddałaś?

Nazywanie

Rozpoznanie potrzeby jest pierwszym krokiem na drodze do jej zaspokojenia. Zadaniem męża jest skorzystanie z pomocy. Adam musiał się tego nauczyć, zanim otrzymał nową żonę. Musiał poznać wartość pomocy i właściwy sposób sprawowania władzy przez służbę. Jak to wyglądało? Miał ponazywać zwierzęta (Rdz 2,19-20).

Z prochu ziemi Bóg ukształtował wszelkie zwierzę zamieszkujące ziemię i latające w powietrzu. Następnie przyprowadził je do Adama, aby nadał im imiona. Jakkolwiek Adam nazwał zwierzę, taka była jego nazwa. Tak też się stało, ale dla Adama „nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia” (w. 20).

Oczywiście, Adam rozpoznaje potrzebę odpowiedniej pomocy, obserwując zwierzęta przychodzące parami. Na chwilę jednak zatrzymajmy się przy nazywaniu zwierząt. Często umyka to naszej uwadze. Jeśliby jedynym celem, dla którego Bóg przyprowadził zwierzęta do Adama, było rozpoznanie przez człowieka, że potrzebuje pomocy, to po cóż Adam miałby je nazywać. On jednak je nazywa, tak samo jak nazwał później swoją żonę (2,23; 3,20). Obie czynności są ze sobą powiązane. Bóg przyprowadza do Adama zwierzęta, a on je nazywa. Następnie Bóg przyprowadza do niego kobietę, a on ją nazywa. O co tu chodzi? Jaki to ma związek ze stworzeniem Ewy?

Adam nadając nazwy zwierzętom, naśladuje Boga i ustanawia osobiste więzi z tymi, których ma strzec i którym ma służyć. Po drugie, Adam dowiaduje się, że sprawowanie władzy wymaga dokładnego poznania tych, którym się służy. Człowiek winien jest to nie tylko zwierzętom, nad którymi panuje, ale przede wszystkim swojej żonie.

Powtarzam – Adam naśladuje Boga, który nazwał to, co stworzył. Teraz Adam ma nazwać zwierzęta, które Bóg przyprowadził do niego. Adam nauczył się mówić i nazywać, słuchając Boga. Bóg objawia osobistą więź ze stworzeniem, nazywając je. Pamiętajmy o tym – Bóg nie nadał rzeczom i ludziom numerów, ale imiona, które wyrażają osobiste relacje.

Nazwanie czegoś lub kogoś oznacza poznanie. Jeśli wiesz, jak coś lub ktoś się nazywa, to posiadasz pewną wiedzę o tej rzeczy lub osobie. Adam miał panować nad światem i zwierzętami (Rdz 1,26-28). Panowanie polegało na początku na uprawie i ochronie ogrodu (2,15). Zwierzęta stanęły przed nim jako swoim panem, który miał się nimi opiekować i ochraniać. To samo możemy powiedzieć o kobiecie, która wkrótce potem stanęła przed nim (2,22). Adam, gdy zobaczył zwierzęta, nie zaczął wyszczekiwać rozkazów ani wydawać przepisów, ani nie zaprzągł króliczków do wozu. Najpierw nazwał je, co wskazuje na uważną obserwację, której celem jest poznanie natury zwierząt.

Zanim zaczniesz panować i strzec, najpierw musisz poznać. Nikt nie może skutecznie przewodzić (szef w pracy, ojciec w rodzinie, pastor w kościele, nauczyciel w szkole), o ile nie stara się zrozumieć tych, którzy są mu powierzeni. Jeśli władza oznacza służbę, to nie można jej sprawować, jeśli nie zna się tych, którym się służy – co kochają, a co nienawidzą, w czym są dobrzy i czego naprawdę potrzebują.

Adam uczy się tego, gdy nadaje imiona zwierzętom. Zwierzęta mają swoje miejsce w porządku stworzenia, nawet jeśli nie są bezpośrednio użyteczne dla ludzi (Hiob 38-40). Kiedy jednak człowiek staje na drodze zwierząt, to powinien się od nich uczyć, jak rządzić. Pamiętajmy, że częścią przygotowania Salomona, najmądrzejszego człowieka w Starym Testamencie, nowego Adama, do sprawowania władzy królewskiej było nazwanie roślin i zwierząt (1Krl 4,29-34). Nie zapomnijmy też o Księdze Przysłów, która zachęca do uczenia się od świata zwierząt – „Idź do mrówki, leniwcze” (6,6). Bóg stworzył zwierzęta, by nas czegoś nauczyć.

Praca ze zwierzętami przygotowuje nas do pracy z ludźmi. Dlatego udomowiliśmy zwierzęta, a niektóre trzymamy nawet w domu, aby przynajmniej częściowo powierzyć je opiece dzieci. Po co? By nauczyły się troszczyć o innych ludzi. Dziecko uczy się, że jeśli nie rozpozna należycie i nie zaspokoi potrzeb psa, to zwierzę rozchoruje się lub zdechnie. Jeśli nie zaopiekuje się należycie zwierzakiem, to nie będzie miało w nim dobrego towarzysza. Może to i proste lekcje, ale jakże istotne w życiu. Praca Adama na rzecz zwierząt była przygotowaniem do służby drugiemu człowiekowi. Adam nabierze rozumu, najpierw zajmując się roślinami w ogrodzie, a później zwierzętami na polu. Dopiero wtedy Jahwe przyprowadzi do niego kobietę.

Pismo Św. mówi o przywódczej roli męża w rodzinie. On jest głową i panem. Jemu poddana jest żona i dzieci. Ale co to znaczy, być głową? Kim jest pan? Władza to służba! Adam niewiele osiągnie tyranizując rośliny i zwierzęta. Musi je najpierw poznać i sklasyfikować. Zanim będziesz mógł strzec, musisz wpierw służyć. Musisz poznać wartość i znaczenie tego, co masz strzec.

Tajemnica

Mąż musi rozumieć naturę i rolę kobiety. Jak widzieliśmy, kobieta jest pomocą. W żadnym wypadku nie oznacza to niższego bytu. Kobieta nie jest tylko asystentem. Na pewno nie jest sługą ani niewolnikiem. Zastępuje Boga jako zawsze obecna pomoc. Największą potrzebą mężczyzny jest przyjaźń.

Kobieta pomaga też mężowi wypełnić mandat kulturowy (Rdz 1,26-28). Mężczyzna potrzebuje pomocy – kobieta jest pomocą. Jak to wygląda w praktyce? Bardzo prosto, zwodniczo prosto – mężczyzna zaczyna, a kobieta kończy. Tak Bóg nas stworzył. Najpierw Bóg stworzył mężczyznę i wyznaczył mu zadanie, ale mężczyzna nie mógł go dokończyć bez pomocy kobiety.

Zastanówmy się, jak to funkcjonuje na codziennym życiu. Mężczyzna inicjuje proces prokreacji, ale to kobieta go kończy. Mężczyzna kupuje budynek, ale kobieta urządza w nim dom. Kobieta nadaje ostatnie szlify temu, co rozpoczął mężczyzna. Kobieta otacza chwałą dzieła mężczyzny. Miedzy innymi to ma na myśli apostoł Paweł, gdy mówi, że kobieta jest chwałą mężczyzny (1Kor 11,7).  Jak człowiek jest odbiciem chwały Boga po to, by uwielbić Boga przez okrycie chwałą świata stworzonego przez Boga, tak kobieta jest odbiciem chwały męża, by przynieść mu zaszczyt przez nadanie szlifów jego pracy. Żona kończy i kontynuuje dzieło męża. To samo można powiedzieć o Chrystusie i Jego Oblubienicy, czyli Kościele. Kościół kontynuuje to, co Chrystus rozpoczął. Jezus zobowiązał swoich uczniów, by dokończyli Jego dzieło, idąc na cały świat i czyniąc uczniami wszystkie narody (Mt 28,19). Kościół, Oblubienica Chrystusa, otoczy Go chwałą, kończąc to, co On rozpoczął. Jeśli tak się sprawy mają, to nie ma żadnej hańby ani poniżenia w przyjęciu przez żonę swojego powołania.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Cz. 1

Cz. 3

Cz. 4