Trójca

Bóg jest miłością; Peter J. Leithart

Bóg jest miłością; Peter J. Leithart

Zgodnie z nauką o Trójcy Świętej jeden Bóg w trzech osobach jest ostatecznym źródłem wszystkiego – Bogiem, w którym żyjemy, poruszamy się i istniejemy. To powinno mieć poważne konsekwencje dla naszego postrzegania świata.

Starożytni filozofowie uważali, że ostateczna rzeczywistość musi stanowić jedno. Dla Platona była to Forma Dobra, dla Arystotelesa – Nieporuszony Poruszyciel; dla Plotyna – Jednia. Najwyższym bytem była czysta jedność.

Różnorodność, wielość, zróżnicowanie były uważane za przejawy ułomności – pomniejsze formy bytu. Wielość spowodowana była upadkiem od pierwotnej jedności. Celem historii było ponowne zjednoczenie wszystkiego w ostatecznej jedności.

Jeśli Bóg jest trójjedynym Stwórcą, to powyższe twierdzenia muszą być błędne. Różnica dotyczy fundamentalnych założeń na temat rzeczywistości. Źródłem wszystkiego nie jest ani Jednia, ani triada. Jest nim wspólnota osób.

Współcześnie łatwiej spotkać ludzi twierdzących, że nie ma żadnej zasady jednoczącej wszystkie elementy rzeczywistości. Zamiast jedności akcentuje się wielość i zróżnicowanie. Każda jednostka jest szczególna i wyjątkowa. Niektórzy twierdzą nawet, że każda jednostka stanowi osobny, niepodzielny atom. Każdy jest unikalny i oddzielony. Jedność nie jest źródłem wszechrzeczy, lecz formą przymusu i ucisku.

Jeśli jednak Bóg jest jeden, to powyższe tezy muszą być błędne. W Trójcy widzimy jednostki, które jednak całkowicie zależą od pozostałych. Ojciec jedynie jest Ojcem, ponieważ zradza Syna przez Ducha. Syn jedynie jest Synem, ponieważ Ojciec odwiecznie Go zradza, lecz Syn nigdy nie będzie Ojcem.

Postmodernizm – podobnie jak nowoczesność – podkreśla różnice, lecz stanowią one dla niego źródło konfliktu. Różnice można przezwyciężyć tylko przy pomocy siły i przymusu. Jednak nauka o Trójcy stwierdza, że u źródła wszechrzeczy stoi Bóg, który wszystko podtrzymuje w istnieniu, a jest to Bóg, w którym widzimy wewnętrzne rozróżnienie, lecz także wewnętrzny pokój. Ojciec, Syn i Duch cieszą się odwieczną harmonią różnorodności.

Problem, z którym zmagali się starożytni, nazywamy problemem jedności i wielości. Nauka o Trójcy pokazuje nie tyle, że jedność i wielość można jakoś zrównoważyć, lecz raczej ukazuje, że czystą formą jedności jest harmonijna różnorodność oraz że różnorodność zależy od wzajemnych relacji. Nauka o Trójcy rzuca nowe światło na problem jedności i wielości, a także wskazuje na jego rozwiązanie.

Jak na razie poruszamy się w dziedzinie abstrakcji. Spróbujmy więc spojrzeć na Trójcę w sposób bardziej konkretny i praktyczny.

Trójjedyny Bóg nie jest po prostu triadą lub zróżnicowaniem. Można wskazać na triadę kształtów geometrycznych lub elementów całości. Musimy jednak pamiętać, że mówiąc o Bogu, mówimy o osobach.

Niektórzy teologowie twierdzą, że wczesny Kościół zapoczątkował rewolucję w metafizyce, czyli w tej części filozofii, która zajmuje się podstawami bytu. Przed chrześcijaństwem nie uważano osobowości, czyli bycia osobą, za coś szczególnego. Najwyższe byty nie były osobowe. Były to raczej zasady. Chrześcijaństwo zmieniło to, twierdząc, że „osoba” to nie tylko maska lub odgrywana rola, lecz raczej fundamentalna rzeczywistość stojąca zarówno za wszechświatem, jak i za istotami ludzkimi.

Niektórzy pewnie na tym miejscy zaoponują, wskazując na to, że współcześnie używamy słowa „osoba” w nieco innym znaczeni niż pierwsi chrześcijanie, którzy mówili raczej o „osobowości”. To prawda – znaczenie tego słowa zmieniło się z czasem.

Jeśli jednak prawdą jest, że Bóg objawia się nam takim, jaki jest, to możemy stwierdzić, że Ojciec, Syn i Duch są osobami w takim – lub co najmniej bardzo zbliżonym – znaczeniu, w jakim używamy słowa „osoba” w odniesieniu do ludzi. Ojciec, Syn i Dych komunikują się między sobą, mówią i odpowiadają, działają i reagują, okazują miłość i ją odwzajemniają, dają i przyjmują, podejmują decyzje.

Trójjedyny Bóg jest źródłem wszechrzeczy utrzymującym wszystko w istnieniu. Jest On wspólnotą osób. To znaczy, że żyjemy w bardzo osobowym wszechświecie. Tym, co napędza świat i historię, nie jest bezosobowa siła podobna do ewolucji lub fatum. Tym, co napędza świat i historię, jest Ojciec Jezusa, Ojciec podobny do Jezusa, Ojciec, który porusza świat Duchem Jezusa.

Możemy posunąć się jeszcze krok dalej – żyjemy w świecie kosmicznej miłości. Najwyższa jedność nie jest jednością cząstki elementarnej. Jest raczej jednością osób pozostających we wspólnocie miłości. Świat ma swoje źródło w miłości. Miłość napędza świat. Miłość jest naszym przeznaczeniem.

Jako ludzie jesteśmy stworzeni na obraz Boga, który jest miłością i dlatego naszym przeznaczeniem jest miłość, a dokładnie rzecz ujmując, naszym przeznaczeniem jest boska wspólnota miłości, która powoduje, że żyjemy we wspólnocie miłości z sobą nawzajem.

Miłość jest zasadą porządkującą świat i jego dzieje. To znaczy, że wspólnota pozbawiona miłości funkcjonuje w niezgodzie z fundamentalnymi zasadami rządzącymi światem. Każdy społeczny, polityczny lub gospodarczy system, który wyklucza miłość, jest wypaczeniem rzeczywistości. Każdy system ekonomiczny, który opiera się na niemiłosiernej rywalizacji, stoi w sprzeczności z istotą Boga, który nie tylko objawia się jako istniejący, ale również jako miłujący.

Żadne słowa nie wyrażają istoty Boga głębiej i dokładniej niż stwierdzenie, że Bóg jest miłością.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Źródło: God is Love