Homo adorans; Dennis R. Tuuri
Homo adorans; Dennis R. Tuuri
„Na przestrzeni wieków większość chrześcijan uważała nabożeństwo za główny akt kształtujący chrześcijańską tożsamość. Wielu teologów określa człowieka mianem homo adorans, człowieka wielbiącego, ponieważ ich zdaniem wielbienie Boga jest konstytutywną cechą człowieczeństwa”, Wikipedia.
Teraz już jest to oficjalne. Jeśli nawet Wikipadia posługuje się określeniem homo adorans, to żarty się skończyły. Co jednak znaczy homo adorans na przykład w kontekście edukacji?
Na wstępie wyjaśnię pewne nieporozumienie. Homo adorans nie znaczy, że człowiek jest tylko i wyłącznie czcicielem. Właściwe znaczenie tego określenia opisał Aleksander Schmemann w Za życie świata:
„Wielbić Boga, składać Mu dziękczynienie, widzieć świat takim, jakim widzi go Bóg – być »współpracownikiem« Boga i w tym akcie dziękczynienia i afirmacji poznawać świat, nadawać mu nazwy, rozpoznawać jego istotę jako »łaknienie i pragnienie« Boga – oto cechy człowieka odróżniające go od reszty stworzeń. Homo sapiens – tak, homo faber – tak, lecz nade wszystko homo adorans – człowiek, który umie składać dziękczynienie, sławić i pojmować”1.
Homo to po łacinie człowiek. Sapiens pochodzi od łacińskiego słowa sapientia, które oznacza mądrość lub intelekt. Zaś faber to człowiek, który coś buduje lub wytwarza. Nasze słowo „adoracja” sięga korzeniami do łacińskiego adorans, a „fabryka” do faber.
Schmemann więc, choć stwierdza, że człowiek jest przede wszystkim homo adorans, nie przeczy temu, że człowiek jest także homo sapiens i homo faber.
Pamięć o tym pozwala na właściwe podejście do edukacji – położenie akcentu na homo adorans w programie i metodzie nauczania nie może prowadzić do uszczerbku w akademickim lub praktycznym wymiarze całego procesu. Chodzi raczej o coś przeciwnego. Podkreślanie wagi chwalenia Boga nie ma na celu bagatelizowanie tych działań człowieka, które nie wiążą się bezpośrednio z formalnym nabożeństwem. Nie chodzi o umniejszenie wagi pracy (homo faber) lub intelektu (homo sapiens). Homo adorans nie absolutyzuje formalnego nabożeństwa ani nie przeciwstawia go innym dziedzinom ludzkiej aktywności. Raczej podkreśla ich wagę i doniosłość przez wskazanie na ich związek z czczeniem Boga. Praca zawodowa ma być postrzegana jako jeden ze sposobów na oddanie Bogu chwały, co znaczy, że kształcenie zawodowe nie jest całkowicie świecką sprawą. Przygotowanie do zawodu jest przygotowaniem do służby Bogu. Ogólnie rzecz ujmując, można powiedzieć, że model homo adorans prowadzi do ponownej sakralizacji życia, a więc do jego wzbogacenia.
Nie trzeba też ukrywać, że model homo adorans jest kształtowany przez i prowadzi do formalnego nabożeństwa. Związek między homo adorans a homo faber i homo sapiens zakotwiczony jest w samej liturgii. Mam tu na myśli ofiarę, która jest stałym elementem tradycyjnego nabożeństwa i stanowi nowotestamentowy odpowiednik starotestamentowej ofiary z pokarmów czyli daniny.
O daninie czytamy w Księdze Wyjścia, drugim rozdziale. Niektóre tłumaczenia mówią o ofierze z pokarmów czy też z mięsa. W zasadzie była to ofiara z produktów zbożowych, ale jej hebrajska nazwa oznacza trybut lub daninę składaną suzerenowi przez poddanych. Ofiara ta jednak nie mogła zawierać naturalnych płodów rolnych. Musiały one zostać w jakiś sposób przetworzone – zmielone, ugotowane, usmażone, upieczone lub ugrillowane. Osoba składająca tę ofiarę miała „dodać wartość” do zwykłego ziarna, przemienić je w coś lepszego, bardziej wartościowego. Tym samym danina składana w ofierze oznaczała poświęcenie Bogu owoców ludzkiej pracy.
W podobny sposób złożenie przez nas ofiary pieniężnej, w odpowiedzi na głoszone Słowo Boże, stanowi ofiarowanie i poświęcenie Bogu owoców naszej pracy czyli skutków przemiany tego wycinka rzeczywistości, do pracy nad którym powołał nas Bóg. Trudno przecenić implikacje takiego rozumowania. Po pierwsze, żadna praca nie jest „świecka”, skoro jest poświęcona Bogu w czasie nabożeństwa. Po drugie, naturalny stan rzeczy nie jest pożądanym stanem rzeczy. Bóg chce, byśmy przemieniali świat, który nam powierzył, a następnie ofiarowali Mu przemieniony świat i poddali się Jego ocenie. Nasze „normalne” zajęcia, to co robimy poza kontekstem formalnego nabożeństwa, muszą odnaleźć swoje miejsce i znaczenie w porządku nabożeństwa.
To znaczy, że edukacja ma na celu wyposażenie człowieka do przemiany świata. Ta przemiana zaś wymaga, byśmy byli homo sapiens – zastanawiali się nad naszym powołaniem i dojrzewali w nim dzięki właściwemu użyciu intelektu. Wymaga też, byśmy byli homo faber – kształtowali i przemieniali świat dzięki pilnej i solidnej pracy. Być prawdziwie homo adorans, to być także homo sapiens i homo faber. Nasze myślenie i praca muszą wynikać z pragnienia wielbienia Stwórcy i Zbawiciela. Tylko rozumne działanie chwali Boga.
Zatem znajomość świata, matura, kształcenie zawodowe itd. są bardzo ważne. Każdy uczeń przygotowuje się do „świeckiej” pracy, pamiętajmy jednak, że każda praca ma też „święty” wymiar. Chrześcijanin z jednej strony chwali Boga, dobrze wykonując swoją pracę, ale z drugiej strony w czasie nabożeństwa składa Bogu w ofierze owoce swojej „świeckiej” pracy. Gdybyśmy więc skupili się tylko na kształceniu organistów, to pewnie nasze nabożeństwo wyglądałoby jeszcze lepiej niż teraz, ale być może nie mielibyśmy czego złożyć Bogu w ofierze, co by znaczyło, że tragicznie minęliśmy się z właściwym pojmowaniem homo adorans.
Oczywiście wychowanie muzyczne musi być częścią każdego programu nauczania. Jednak model homo adorans przywiązuje nie mniejsze znaczenie do nauczania matematyki i chemii, historii i biologii, języków i ekonomii, aby każdy uczeń był przygotowany do wielbienia Boga w tym zajęciu, do którego zostanie powołany w dorosłym życiu – to jest podstawowe znaczenie homo adorans w kontekście chrześcijańskiej edukacji.
Przypisy
1. A. Schmemann, Za życie świata, tłum. A. Kempfi, Warszawa 1988, s. 11.
Tłumaczył Bogumił Jarmulak.