Boże Narodzenie

Boże Narodzenie

Jeszcze raz o świętach; James B. Jordan

Jeszcze raz o świętach; James B. Jordan

Biblijne uzasadnienie Bożego Narodzenia

Czy znajdujemy w Biblii uzasadnienie dla świętowania Bożego Narodzenia – oczywiście na zasadzie dobrowolności? Myślę, że tak. Po pierwsze, Stary Testament nie zabraniał ustanawiania i obchodzenia nowych świąt. Wygląda też na to, że sam Jezus brał udział w niekanonicznym święcie Chanuka (patrz: Jn 10,22-23). Interesujące jest w tym przypadku to, że święto Chanuka zostało ustanowione na pamiątkę odnowienia kultu świątynnego po zniszczeniach dokonanych przez Antiocha Epifanesa, Jezus zaś stanął właśnie w czasie tego święta w Świątyni i nauczał, że to On jest prawdziwą Świątynią. Sądzę więc, że wolno ustanawiać nowe święta pod jednym wszakże warunkiem – że będą obchodzone na chwałę Boga (patrz: Zach 7,5). Czytaj dalej...

Czytaj dalej...
Boże Narodzenie

Bóg, który stał się dziecięciem; Peter J. Leithart

Bóg, który stał się dziecięciem; Peter J. Leithart

Ewangelie niewątpliwie opisują żywot pewnego człowieka. Jezus urodził się, dorastał w uległości rodzicom, wyuczył się fachu. Zdobył przyjaciół, ale też zyskał wrogów. Przemierzał szlaki Judei, wspinał się na góry, żeglował po Morzu Galilejskim. Płakał nad grobem Łazarza. Z pasją gromił faryzeuszy. Lamentował nad losem Jerozolimy. Kiedy zgłodniał, wtedy jadł. Kiedy był spragniony, wtedy pił. Kiedy był zmęczony, wtedy spał. Kiedy zranił się, wtedy krwawił. Kiedy go ukrzyżowano, wtedy umarł. Czytaj dalej...

Czytaj dalej...
Boże Narodzenie, NT - Ew. Mateusza

Z Egiptu powołałem syna mego; Peter J. Leithart

Z Egiptu powołałem syna mego; Peter J. Leithart

W drugim rozdziale Ewangelii Mateusza znajdujemy wiele elementów znanych z historii wyjścia Izraela z Egiptu. Mamy tam króla żądnego krwi hebrajskich dzieci. Mamy dzieciątko, które samo cudem uszło z rąk złego króla, a w przyszłości zwróci wolność swemu ludowi i poprowadzi go do Ziemi Obiecanej. Mamy ucieczkę z królestwa złego króla. Mamy wędrówkę do Egiptu i powrót stamtąd. Mateusz nawet przytacza fragment proroctwa Ozeasza, mówiący: „Z Egiptu powołałem syna mego”.

Jednocześnie te wszystkie znane elementy opowiadania są odmienione, odwrócone, przemienione, postawione na głowie i tyłem do przodu. U Mateusza złym królem nie jest faraon, lecz Herody, zwany „królem Żydów”. Domem niewoli nie jest Egipt, lecz Izrael, królestwo Heroda. Zaś bezpieczną kryjówką okazuje się Egipt, a nie Izrael. Zbawiciel natomiast ratuje swój lud nie z niewoli egipskiej, lecz od tyranii przywódców Izraela, którzy są gorsi niż Egipcjanie.

Cóż stało się z Izraelem?! Mędrcy ze wschodu przynieśli wiadomość o narodzinach Króla Żydów, długo oczekiwanego Mesjasza, spełnianiu wszystkich nadziei Izraela, najważniejszym akcie jego historii. To nie była wiadomość, którą słyszy się na co dzień. To nie była po prostu dobra nowina. To była przełomowa informacja. Kiedy usłyszał o niej Herod, nie było mu do śmiechu. Przeraził się. I nie tylko on. Mateusz pisze: „Gdy to usłyszał król Herod, zatrwożył się, a z nim cała Jerozolima”. Dobra nowina, wiadomość o nadejściu Mesjasza, o spełnieniu nadziei Izraela wielce strapiła Heroda i Jerozolimę. Nowina okazała się dobra dla ludzi biednych i wykluczonych z powodu swojej wiary z głównego nurtu życia publicznego takich jak Józef i Maria, Symeon i Anna. Lecz dla możnych wiadomość o narodzinach Mesjasza okazała się zmorą spędzającą sen z powiek.

Tak bardzo Izrael odszedł od Boga! Nie chciał już Mesjasza. Kiedy zaś Mesjasz przyszedł, to od razy chciał Go zabić. Jahwe, Bóg Izraela, przyszedł do swego ludu, a ten na powitanie próbował Go zamordować, przy okazji dokonując rzezi niemowlątek.

Reakcja Izraela wskazuje na główną zmianę, jaką widzimy w historii Wyjścia z Egiptu opowiedzianej na nowo przez Mateusza. Kiedy Mojżesz miał wyprowadzić Izrael na wolność, osobą, którą to najbardziej zaniepokoiło, był faraon. Izrael został wyzwolony spod jarzma pogańskich panów i wielce radował się, kiedy Bóg utopił armię faraona w Morzu Czerwonym: „Zaśpiewam Panu, gdyż nader wspaniałym się okazał: Konia i jego jeźdźca wrzucił w morze!”. Na widok Mojżesza poganie drżeli ze strachu, a Izrael skakał z radości.

Kiedy jednak przyszedł wielki Mojżesz, wiadomość o Jego nadejściu rozeszła się dzięki poganom, którzy spieszyli, aby złożyć Mu hołd. Gdy w końcu spotkali Mesjasza, ich radość była ogromna: „A ujrzawszy gwiazdę, niezmiernie się uradowali” (Mt 2,10). To odwrócenie ról jest zapowiedzią jeszcze większej odmiany, o której czytamy dalej w Ewangelii.  Żydzi odrzucą Jezusa, fałszywie Go oskarżą, doprowadzą do Jego ukrzyżowania, a kiedy zawiśnie na krzyżu, wyśmieją Go i wykpią i w końcu przekupią świadków zmartwychwstania, żeby świadczyli nieprawdę. Zwłaszcza przywódcy Izraela – Herod, kapani i starsi ludu – aktywnie wystąpią przeciwko Mesjaszowi.

W międzyczasie poganie przyjęli Jezusa, który uzdrowił sługę setnika i powiedział, że w całym Izraelu nie znalazł takiej wiary jak jego. Światłość zabłysła nad Galileą pogan. Mateusz przytacza też słowa Jezusa, który powołując się na proroctwo Izajasza o Słudze Pańskim, tak opisał swoją służbę: „W Jego imieniu poganie nadzieję pokładać będą” (Mt 12,21). Zaś na końcu Ewangelii Jezus posyła swoich uczniów do narodów, z których mają uczynić uczniów Jezusa przez chrzest i nauczanie wszystkiego, co im przekazał. To wszystko zapowiedziane jest już na samym początku Mateuszowej relacji – mędrcy ze wschodu są pierwszymi, lecz nie ostatnimi poganami, którzy przyjdą oddać cześć Jezusowi.

Z drugiej strony, opowieść Mateusza nie do końca jest inwersją pierwszego Wyjścia. Jak powiedział Szczepan, również Mojżesz spotkał się z odrzuceniem ze strony Izraelitów. Nawet po wyjściu z Egiptu często czynili mu wymówki i stawiali zarzuty. To samo czynili Jezusowi. Można powiedzieć, że kontynuowali wielowiekową tradycję buntu, oporu i wrogości wobec Boga, swego Zbawiciela, oraz proroków, których do nich posyłał.

Drugi rozdział Ewangelii Mateusza mówi także o spełnieniu obietnicy danej Abrahamowi. Bóg powołał Abrahama jako narzędzie zbawienia dla pogan upadłych u stóp Wieży Babel (Rdz 12,1-3). Po Potopie potomkowie Noego zasiedlili ziemię, szybko jednak zbuntowali się przeciwko Bogu, czego symbolem była budowa Wieży Babel. Wtedy Bóg pomieszał ich języki i religie oraz rozproszył ich. Wkrótce potem Bóg powołał Abrahama i obiecał, że przez niego i jego potomstwo będzie błogosławił wszystkim narodom ziemi. W końcu wszystkie narody zostaną ponownie zjednoczone, by w prawdzie i jedności wielbić Stwórcę. Mateusz przypomina tę obietnicę na początku swojej Ewangelii.

Oczywiście, mędrcy nie byli pierwszymi nawróconymi poganami. To nie pierwszy raz Bóg spełnił obietnicę daną Abrahamowi. Pobożnych pogan spotykamy już w Starym Testamencie. I tak czytamy, że na przykład w czasach króla Salomona przedstawiciele wielu narodów przybywali do Jerozolimy, aby słuchać jego mądrości (1 Krl 4,34; 10,1-10).

W I Księdze Królewskiej w czwartym rozdziale czytamy: „Toteż ze wszystkich ludów przychodzili ludzie, aby słuchać mądrości Salomona, od wszystkich królów ziemi, którzy posłyszeli o jego mądrości” (w. 34). Zaś w dziesiątym rozdziale tej księgi autor opisuje wizytę królowej Saby, która usłyszała o mądrości Salomona i przybyła do niego, aby przekonać się, czy to prawda. Okazało się, że rzeczywistość przewyższała pogłoski, a królowa Saby została oszołomiona chwałą dworu króla Izraela: „Prawdą okazało się to, co o twoich sprawach i o twojej mądrości słyszałam w mojej ziemi, lecz nie wierzyłam tym słowom, aż przybyłam i zobaczyłam na własne oczy; a i tak nie powiedziano mi ani połowy tego, bo znacznie przewyższyłeś mądrością i zacnością to, co o tobie słyszałam. Szczęśliwi twoi ludzie, szczęśliwi ci twoi słudzy, którzy stoją przed tobą, że mogą zawsze słuchać twojej mądrości. Niech będzie błogosławiony Pan, Bóg twój, który cię sobie upodobał, aby cię posadzić na tronie Izraela; dlatego że umiłował Pan Izraela na wieki, ustanowił cię królem, abyś stosował prawo i sprawiedliwość” (1 Krl 10,6-9).

Podobnie mędrcy przyszli do Jezusa, wielkiego Salomona, aby złożyć Mu hołd w imieniu pogan. Lecz nie tylko Jezus był kimś większym niż Salomon, również strumień pogan podążających do Nowej Jerozolimy miał od tej pory być zdecydowanie obfitszy.

Choć chwała Izraela w czasach Salomona była wielka, to jednak prorocy zapowiadali, że w przyszłości obietnice dane Abrahamowi znajdą jeszcze bardziej spektakularne wypełnienie. Przyjdzie dzień, kiedy narody będą pielgrzymować do Jerozolimy jak nigdy dotąd.

Pewnego dnia Bóg wywyższy Syjon i uczyni zeń najwyższą górę na ziemi: „I stanie się w dniach ostatecznych, że góra ze świątynią Pana będzie stać mocno jako najwyższa z gór i będzie wyniesiona ponad pagórki, a tłumnie będą do niej zdążać wszystkie narody. I pójdzie wiele ludów, mówiąc: Pójdźmy w pielgrzymce na górę Pana, do świątyni Boga Jakuba, i będzie nas uczył dróg swoich, abyśmy mogli chodzić jego ścieżkami, gdyż z Syjonu wyjdzie zakon, a słowo Pana z Jeruzalemu. Wtedy rozsądzać będzie narody i rozstrzygać sprawy wielu ludów. I przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej” (Iz 2,2-4).

Izrael będzie korzystał z bogactwa narodów i stanie się sławny między ludami. „A wy będziecie nazwani kapłanami Pana, sługami naszego Boga mianować was będą; z bogactw pogan będziecie korzystać, a ich sławą będziecie się chełpić (…) Ich ród będzie znany wśród narodów, a ich potomstwo wśród ludów; wszyscy, którzy ich ujrzą, uznają ich za ród błogosławiony przez Pana” (Iz 61,6-9).

Chwała narodów napełni Jerozolimę i wszystkie ludy ujrzą chwałę Jahwe. „Tak bowiem mówi Pan: Oto Ja skieruję do niego dobrobyt jak rzekę i bogactwo narodów jak wezbrany strumień. Wtedy ich niemowlęta będą noszone na ramionach i pieszczone na kolanach. (…) Ja bowiem znam ich uczynki i zamysły i przyjdę, aby zebrać wszystkie narody i języki; one przyjdą, aby oglądać moją chwałę! Potem umieszczę na nich znaki tych, którzy spośród nich ocaleli, wyślę do narodów, do Tarszysz, Pul i Lud, do Mesech i Rosz, do Tubal i Jawan, do dalekich wysp, które nie słyszały żadnej wieści o mnie i nie widziały mojej chwały, i będą zwiastować moją chwałę wśród narodów” (Iz 66,12-19).

Jerozolima stanie się tronem Jahwe, do którego przybędą narody, żeby błogosławić sobie nawzajem w imieniu Boga Izraela. „W owym czasie będą nazywać Jeruzalem tronem Pana i tam w Jeruzalemie zgromadzą się wszystkie narody w imieniu Pana i już nie będą postępować według uporu swojego złego serca” (Jer 3,17). „[A kiedy] będziesz przysięgał: »Żyje Pan« szczerze, uczciwie i sprawiedliwie, wtedy narody będą sobie życzyć błogosławieństwa takiego jak twoje i tobą będą się chlubić” (Jer 4,2).

Nie tylko bogactwa narodów przypłyną do Jerozolimy, ale i narody każdego roku będą do niej przybywać, żeby na świętej górze wielbić Boga. „Nawet Juda będzie walczył w Jeruzalemie. I zostanie zebrane mienie wszystkich narodów wokoło, złoto i srebro oraz szaty w wielkiej ilości. I taka sama plaga jak tamta dotknie konie, muły, wielbłądy i osły, i wszelkie bydło, które będzie w tych obozach. Wszyscy pozostali ze wszystkich narodów, które wystąpiły zbrojnie przeciwko Jeruzalemowi, będą corocznie pielgrzymowali, aby oddać pokłon królowi, Panu Zastępów, i obchodzić Święto Szałasów. Dla tych zaś, którzy spośród rodów ziemi nie będą pielgrzymowali do Jeruzalemu, aby oddać hołd Królowi, Panu Zastępów, nie będzie deszczu. A jeżeli ród egipski nie będzie pielgrzymował i nie zjawi się, spadnie nań plaga, jaką Pan dotknie narody, które nie pielgrzymują, aby obchodzić Święto Szałasów. Taka kara spadnie na Egipt i taka kara spadnie na wszystkie narody, które nie pielgrzymują, aby obchodzić Święto Szałasów” (Zach 14,14-19).

Mędrcy wzięli udział w Wyjściu, które należy określić jako ostateczne. Znaleźli się we wczesnej fazie wypełnienia obietnicy danej Abrahamowi. Jednak w ich historii słyszymy jeszcze głębsze echo. Mędrcy przybyli z Persji. Przyszli bowiem ze wschodu, szukając Jezusa.

Począwszy od trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju ruch na osi wschód-zachód ma szczególne znaczenie. Wędrówka na wschód oznacza oddalanie się od Boga i Świątyni (por. Rdz 3,24). Bóg wygnał Adama i Ewę na wschód od Edenu. Jeszcze dalej na wschód zawędrował Kain po zabiciu Abla. Podobnie budowniczowie Wieży Babel osiedlili się na wschodzie. Również Lot po opuszczeniu Abrahama udał się na wschód w stronę Sodomy.

Jeśli ruch w kierunku wschodnim oznacza oddalanie się od Boga i Jego Ogrodu, to ruch w kierunku zachodnim oznacza zbliżanie się do Boga. Dlatego Świątynia miała bramę na wschodniej ścianie, tak aby zbliżanie się do Boga odbywało się w kierunku zachodnim. Również Izrael wszedł do Ziemi Obiecanej od wschodniej strony. Choć więc mędrcy są poganami ze wschodu, to jednak okazują się prawdziwymi synami Abrahama, ponieważ idą w jego ślady. Abraham także odbył wędrówkę ze wschodu na zachód, kiedy wyszedł z Ur Chaldejskiego, żeby udać się do Ziemi Obiecanej. Mędrcy idą też śladami Jozuego, który przekroczył Jordan ze wschodu na zachód, kiedy wprowadził Izrael do Ziemi Obiecanej. Mędrcy idą również śladami Izraela wracającego z niewoli Babilońskiej w kierunku zachodzącego słońca do kraju czekającego na odbudowę.

Mędrcy nie tylko wskazują na spełnienie obietnicy danej Abrahamowi. Są także początkiem nowej, eschatologicznej ludzkości, synów nowego Adama, którzy wracają do Raju, do Edenu, do Ogrodu, który w Betlejem stał się ciałem.

Jednak to spełnienie obietnicy jest nieco dziwne. Zdaje się nie pasować do wcześniejszych typów, zapowiedzi i proroctw. Królowa Saby przybyła na okazały dwór Salomona, a kiedy zobaczyła jego chwałę, z wrażenia zaniemówiła. Z kolei prorok Izajasz mówił, że narody przybędą do Jerozolimy, aby ją odbudować przy pomocy drogich kamieni (Iz 54,12). Syjon miał przerosnąć najwyższe szczyty górskie. Izrael miał odzyskać wpływy i władzę. Tak miało wyglądać przybycie pogan do Jerozolimy.

Przyjazd mędrców do Jerozolimy wyglądał jednak inaczej. Nie znaleźli w niej króla Żydów ani dworu pełnego splendoru. Król, którego znaleźli w Betlejem, nie mógł pokazać im imponującego królestwa. Żadnej świątyni, żadnej armii, żadnej floty podróżującej do Indii. Jak syn niezamożnych rodziców miał pociągnąć za sobą narody? Czy to ma być spełnienie nadziei Izraela i obietnic danych Abrahamowi? Nic dziwnego, że dla wielu Żydów Jezus był zgorszeniem.

Patrząc na nowo narodzonego króla Żydów, magowie nie widzieli nic szczególnego, żadnej chwały ani piękna, które mogłyby ich pociągać. Mimo to przyszli do Dzieciątka i złożyli Mu hołd.

I w zasadzie to nie powinno nas dziwić. Lektura Starego Testamentu pokazuje, że Bóg zbawiał pogan nie w czasach świetności Izraela, lecz przeciwnie – kiedy Izrael był słaby. Co prawda podczas wyjścia z Egiptu i zajęcia Kanaanu Bóg nawrócił wielu pogan dzięki przejawom swej mocy, a w czasach Estery przez nieoczekiwaną odmianę losu. Lecz zwykle Bóg nawracał pogan dzięki uniżeniu Izraela, a nawet dzięki jego buntowi.

Faraon poprosił Jakuba o błogosławieństwo po tym, jak Jakub opowiedział mu o wszystkich przeciwnościach losu, jakie go spotkały (Rdz 47,7-10). „Krótki i zły był czas życia mojego i nie dosięgnął lat życia ojców moich w czasie ich pielgrzymowania”, powiedział, a następnie pobłogosławił faraona.

Rut Moabitka przyłączyła się do Noemi, kiedy ta wszystko straciła (Rut 1,15-18). Gdy Noemi opuszczała Izrael, miała męża i dwóch synów. W Moabie wszystko postradała. Po śmierci męża i synów wracała do Betlejem z pustymi rękoma i goryczą w sercu. To Jahwe nadał jej życiu gorzki smak. Ale właśnie wtedy, gdy nic nie miała i nic nie mogła zrobić, w tej chwili całkowitego ogołocenia Noemi Rut oświadczyła, że chce związać swój los z jej losem i z losem jej narodu. Noemi mówi: Bóg obszedł się ze mną surowo, wszystko mi odebrał. Na co Rut odpowiada: Chcę, żeby twój Bóg był także moim Bogiem. W jakiś osobliwy i paradoksalny sposób Rut dostrzega coś wyjątkowego w kobiecie, która dosłownie wszystko straciła.

W czasach, kiedy Paweł podejmował wyprawy misyjne, synagogi funkcjonowały niemal w każdym większym mieście basenu Morza Śródziemnego. Apostoł spotykał w nich nie tylko Żydów, ale i pobożnych pogan. Mniej więcej co dziesiąty mieszkaniec imperium rzymskiego albo był Żydem, albo poganinem sympatyzującym z judaizmem. Ta ekspansja nastąpiła w czasach, kiedy Izrael był równie ogołocony co Noemi – bez ziemi, bez króla, bez Świątyni. Poganie, patrząc na Żydów rozproszonych wokół Morza Śródziemnego, widząc zburzoną przez Rzymian Świątynię w Jerozolimie, spoglądając na przerwaną dynastię Dawida, powiedzieli: Wasz Bóg będzie naszym Bogiem.

Paweł zatem myślał nie tylko o czasach Nowego Testamentu, kiedy pisał: „To, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne” (1 Kor 1,27). W gruncie rzeczy słowa te podsumowują całą historię Izraela.

My jednak myślimy, że nasza służba dla Królestwa Bożego zdecydowanie zyskałaby na rozmachu, dynamice i skuteczności, gdybyśmy zjednoczeni i mocni ustanowili imponujące instytucje, zbudowali wielkie kościoły i naszym sukcesem wprawili świat w zachwyt. Bóg jednak tak nie działa. Takie myślenie jest nie tylko niechrześcijańskie, ale wręcz antychrześcijańskie.

Nie ma nic złego w gotyckich katedrach, lecz pamiętajmy, że Rzym zwrócił się do Jezusa, kiedy Kościół wciąż spotykał się w katakumbach. Przesłanie Bożego Narodzenia jest więc następujące: „To, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor 1, 28-29). Historia mędrców ze wschodu dobitnie pokazuje, że Bóg objawia swą moc w naszych słabościach, swoją chwałę – w naszym uniżeniu, swoją mądrość – w naszej głupocie, „aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas” (2 Kor 4,7).

I tak wracamy do punktu wyjścia, czyli do historii Wyjścia opowiedzianej w drugim rozdziale Ewangelii Mateusza. Izrael stał się nowym Egiptem. Herod jest nowym faraonem. Pogańscy magowie są wiernymi czcicielami wcielonego Jahwe. Izrael jest na dnie, co jednak w niczym Bogu nie przeszkadza. Bóg dotrzyma obietnic, pobłogosławi poganom, zgromadzi swój lud z wygnania na wschodzie i znów wprowadzi do Edenu. Mimo niewierności Izraela, a właściwie z powodu niewierności Izraela Jahwe spełni obietnice i pojedna z sobą narody przez swego Syna narodzonego w Betlejem.

W słabości Izraela Bóg okazał swą moc. W głupocie Izraela Bóg okazał swą mądrość. „Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie” (1 Kor 1,25).

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Źródło: Christmas Eve Sermon

Czytaj dalej...
Boże Narodzenie

Pokora Boga; Peter J. Leithart

Pokora Boga; Peter J. Leithart

Wiele można powiedzieć o Bożym Narodzeniu, ale chyba jednym z ważniejszych wątków historii o narodzinach Jezusa jest pokora Boga.

Rzadko zaliczamy pokorę do atrybutów Boga. Skoro Bóg jest wielki i wspaniały, to naszym zdaniem jest też wyniosły, dumny i egocentryczny. Myślimy tak, bo sami, gdybyśmy byli bogami, bylibyśmy wyniośli, pyszni i egocentryczni. Na szczęście nie jesteśmy Bogami. Zaś bożonarodzeniowa historia objawia innego Boga. Mówi o odwiecznym Bogu Synu, Stwórcy nieba i ziemi, Panu i Królu całego stworzenia, rzeczy widzialnych i niewidzialnych, który uniżył się ze względu na nas i przyjął postać sługi.

Niezbyt chętnie zwracamy uwagę na to uniżenie Boga. A jeszcze częściej nie chcemy zobaczyć, jak bardzo my sami musimy się uniżyć, aby przyjąć Dobrą Nowinę o Bożym Narodzeniu. Zastanówmy się na tym: Czy bylibyśmy gotowi razem z pasterzami i mędrcami ze wschodu udać się do stajenki w Betlejem, aby złożyć hołd dzieciątku zawiniętemu w pieluszki i leżącemu w żłobie? Czy wyznalibyśmy, że to bezsilne i całkowicie zdane na innych dziecko jest odwiecznym Bogiem? Czy w Jego kwileniu i płaczu usłyszelibyśmy głos odwiecznego Słowa, przez które wszystko powstało? Chętnie wyznajemy wiarę w dorosłego Jezusa – silnego, roztropnego, odważnego nauczyciela, cudotwórcę i proroka. Ale czcić dzieciątko? W naszych oczach to dziecinne i infantylne, my zaś chcemy uchodzić za mądrych i dorosłych, zwłaszcza w sprawach religii i wiary. Jednak Bóg wzywa nas do naśladowania Go, a w tym do naśladowania Jego pokory i uniżoności, a także do oddania czci i złożenia hołdu niemowlęciu leżącemu w żłobie.

To mówi nam również, jak mamy obchodzić Święta Bożego Narodzenia – z pokorą, gotowi cieszyć się radością innych, przyjmując dary, ale też obdarowując innych, okazując wdzięczność za to, co otrzymaliśmy. Najwspanialsza wieczerza, najpiękniejsza choinka, najdroższe prezenty nie uczynią z tego dnia Bożego Narodzenia, jeśli duch Bożego Narodzenia, czyli duch pokory, nie zagości między nami.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak

Źródło: The Humility of God

Czytaj dalej...
Boże Narodzenie

Bóg w czasie; John M. Frame

Bóg w czasie; John M. Frame

Święta Bożego Narodzenia przypominają o cudownym wydarzeniu – wkroczeniu Boga w czas i przestrzeń. Wieczny stał się ograniczony w czasie; Nieskończony stał się ograniczony; stwórcze Słowo stało się ciałem.

Wcielenie

Cóż za tajemnica! Ten, który wszystko wie (Jn 16,30; 21,17), musi „wzrastać w poznaniu” (Łk 2,52). Samowystarczalny odczuwa głód i pragnienie (Mt 4,2; Jn 19,28). Stwórca nie ma gdzie głowy skłonić (Mt 8,20). Pan życia cierpi i umiera. Bóg w ciele jest opuszczony przez Boga Ojca (Mt 27,46).

W Jezusie Bóg Syn, który od początku zna zakończenie (Iz 46,10), musi oglądać rozwój swego planu krok po kroku, dzień po dniu. Dojrzewa jako niemowlę, potem dziecko i młodzieniec, reagując na bieżąco na następujące po sobie zdarzenia. Raz weseli się, kiedy indziej smuci. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę niezmienny Bóg znosi zmiany. Ale wcielony Bóg Syn wciąż jest Bogiem, pozostaje transcendentny. Reagując na wydarzenia w czasie, spogląda na świat spoza czasu i przestrzeni, kierując naturą i historią.

Dlaczego Bóg w Chrystusie wkroczył w czas? Józef nazwał swe dziecko Jezusem, „albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego” (Mt 1,21). To miłość Ojca posłała Syna na świat, „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jn 3,16). Syn Boży przyjął ograniczenia czasu, a nawet zasmakował śmierci, aby ci, którzy zasłużyli na śmierć, mogli cieszyć się pełnią życia.

Wcielenie Jezus wprawiło anioły w zachwyt i zdumienie (Łk 2,14; Ef 3,10; 1Pt 1,11-12). Wprawia ono w konsternację także niechrześcijańskich filozofów. W niechrześcijańskim sposobie myślenia niemożliwe jest, aby ostateczna rzeczywistość wkroczyła w czas i przestrzeń. Dla religii Wschodu, a także dla Platona, Arystotelesa i starożytnych gnostyków najwyższy byt jest bezosobowy, a bezpośredni kontakt z doczesną rzeczywistością oznaczałby dla niego utratę absolutności. Dla innych religii i systemów filozoficznych najwyższy byt, jeśli istnieje, jest tożsamy ze światem lub jest jego przejawem. Dla nich „wcielony bóg” byłby nie do odróżnienia od reszty świata.

Tylko Biblia mówi o osobowym Bogu, różnym od stworzonego świata, który może przyjść na świat, nic nie tracąc ze swoich przymiotów ani nie stapiając się ze światem. Po wcieleniu pozostaje w pełni Bogiem i jasno objawia pełnię boskości swemu stworzeniu – nawet pośrodku wszystkich wspomnianych powyżej tajemnic. To znaczy, że tylko Pismo Święte opowiada o Bogu, który tak nas umiłował – tak bardzo, tak cudownie i tak mocno – że dla naszego dobra wkroczył w czas, by stoczyć w historii walkę z szatanem i z grzechem.

Teofania

Wcielenie jest niezwykłe i całkowicie wyjątkowe. Tylko raz Bóg stał się człowiekiem. Na zawsze też pozostanie Bogiem i człowiekiem (Kol 2,9; Hbr 7,24). Raz stał się człowiekiem, aby zbawić nas od grzechu raz na zawsze.

Jednak wcielenie nie było pierwszym przypadkiem wkroczenia Boga w czasoprzestrzeń. Biblia mówi o innych okazjach, kiedy Bóg spotykał się z ludźmi w historii: z Adamem i Ewą w Ogrodzie, z Noem, z patriarchami i Mojżeszem, z Izajaszem w Świątyni itd. Ukazywał się Izraelowi na pustyni – w obłoku i w ogniu – przez czterdzieści lat. Jego chwała zstąpiła na Przybytek Mojżesza i na Świątynię Salomona.

Te zdarzenia, nazywane przez teologów teofaniami, czyli pojawieniami się Boga, nie były wcieleniami. Bóg nie stawał się w nich ciałem, aby umrzeć za grzechy i powstać w chwale. Jednak pod pewnymi względami teofanie przypominają inkarnację Jezusa. Na pewno są tajemnicze. Jak w Jezusie, tak też w teofanii Bóg wkracza w historię i bierze udział w historycznych wydarzeniach.

W szóstym rozdziale Księgi Izajasza Bóg przygląda się aniołom i przysłuchuje, jak śpiewają ku Jego chwale. Potem słyszy słowa pokuty Izajasza, widzi jego symboliczne oczyszczenie (6-7), przemawia do niego, słyszy jego odpowiedź (8) i kontynuuje rozmowę (9-13). Bóg działa w czasie, odpowiadając na następujące po sobie wydarzenia. Można wręcz powiedzieć, że Bóg się zmienia – raz słucha, a raz mówi. Zmienia się, choć jest niezmienny (Jk 1,17).

W Księdze Wyjścia 32 Izrael buntuje się przeciwko Bogu i czci Złotego Cielca. Bóg grozi, że zniszczy Izrael i zastąpi go innym narodem wzbudzonym z Mojżesza (10). Mojżesz jednak wstawia się za Izraelem: „Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela” (13). „I użalił się Pan” (14). Nie zniszczył Izraela, choć dał mu odczuć swój gniew. Widzimy więc, jak w teofanii Bóg realizuje swój odwieczny plan – przez rozmowę z człowiekiem. Najpierw mówi o swoich zamiarach (na co Izrael zasłużył), lecz później, w odpowiedzi na wstawiennictwo Mojżesza, obiecuje miłosierdzie. Miłosierdzie zawsze było częścią Jego odwiecznego planu, ale zaplanował też okazać je w odpowiedzi na ludzką modlitwę. Zanim Mojżesz się pomodlił, na Izrael czekała tylko kara. Bóg realizuje swój odwieczny plan przez interakcję z człowiekiem.

W teofanii Bóg, którego odwieczny plan jest przyczyną wszystkich wydarzeń (Ef 1,11), czeka na zdarzenia, które sam uprzednio zarządził. Realizuje swą wolę nie w mgnieniu oka, lecz w procesie historycznym. Realizuje swój plan, stając się jednym z aktorów dziejowego dramatu, którego jest też autorem. Nie śpieszy się z jego zakończeniem, choć bez trudu mógłby to uczynić. Jak we wcieleniu, tak również w teofanii Bóg reaguje na kolejne zdarzenia. Raz mówi o łasce i błogosławieństwie, kiedy indziej o sądzie. Jego słowa są odpowiednie do sytuacji.

Tymczasowa wszechobecność

Jednak nawet wcielenie i teofania nie wyczerpują tajemnych sposobów wkraczania Boga w czas. W pewnym sensie Bóg zawsze przebywa w czasie, w historii. Bez wahania mówimy o Bożej wszechobecności – Bóg jest wszędzie. Nie jesteśmy w stanie umknąć Jego obecności w błogosławieństwie lub w sądzie (Ps 139,7-12; Jon 1-2; Dz 17,28). Ale skoro Bóg jest obecny w przestrzeni, to jest obecny także w czasie. Jeśli zawsze jest „tu”, to znaczy, że zawsze jest „teraz”.

Izrael w Egipcie wiedział, że Bóg był Bogiem jego ojców: Abrahama, Izaaka i Jakuba (Wj 3,6). Jednak jęcząc z powodu niewoli, Izraelici pewnie zastanawiali się, czy Bóg był także ich Bogiem zdolnym wypełnić obietnice po 400 latach milczenia. Myślę, że tajemnicze imię „Ja jestem” (Wj 3,14) było odpowiedzią Boga na to pytanie. Kiedy Bóg zapewnił Mojżesza: „Będę z tobą” (Wj 3,12), to miał na myśli nie tylko spotkanie w gorejącym krzaku, lecz przede wszystkim spotkanie Mojżesza z faraonem.

On wciąż jest z nami. Jezus powiedział, że w Duchu (Jn 14,15-18) zawsze będzie z nami (Mt 28,20). To znaczy, że Bóg nadal jest aktorem na scenie historii, choć jednocześnie stoi poza nią. Jest przy mnie, kiedy piszę te słowa, patrząc, jak jedna chwila przechodzi w następną, odpowiadając na każdą z nich i realizując swój odwieczny plan. On słucha i odpowiada również na moje modlitwy, choć jednocześnie cały czas spogląda na cały świat z perspektywy wieczności. Jest zarówno transcendentny, jak i immanentny. Jako transcendentny sprawia, że wszystko dzieje się zgodnie z Jego odwiecznym planem. Jako immanentny działa we wszystkim i przez wszystko, chwila za chwilą, by zrealizować swą suwerenną wolę.

Zatem wciąż jak najbardziej odpowiednie dla Boga jest Jego bożonarodzeniowe imię – Emmanuel. Wcielenie Jezusa, choć jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, pod wieloma względami przypomina sposób, w jaki Bóg zwykle odnosi się do świata i działa w świecie (Ps 90,1). Bóg wciąż jest aktorem historii – działa w niej, reaguje, smuci się i raduje. Jednak działa w historii jako jej suwerenny Pan.

Zwolennicy otwartego teizmu (Gregory Boyd, William Hasker, Clark Pinnock, Richard Rice i John Sanders) uważają, że jeśli mamy oddać sprawiedliwość interakcji Boga z człowiekiem w historii, to musimy zrezygnować z twierdzeń o Bożej suwerennej kontroli nad historią, a nawet o Jego dogłębnej znajomość przyszłości. Jednak takie wnioski ani nie są logiczne, ani biblijne (więcej na ten temat w mojej książce pt. Doctrine of God). Biblijne obrazy Boga powinny prowadzić nas właśnie do uznania absolutnej suwerenności Boga. Bóg czyni, cokolwiek zechce, nie tylko „odgórnie” przez swoje odwieczne dekrety, ale też „oddolnie” sprawiając, że wszystko współdziała dla realizacji Jego dobrych celów (Rz 8,28). Nawet to, co na pierwszy rzut oka wygląda na Jego porażkę w historii, okazuje się w końcu częścią Jego planu. To dotyczy w szczególności śmierci Jezusa na krzyżu (Dz 2,23).

Zatem Boże Narodzenie przypomina, jak Bóg w cudowny sposób działa zarówno w czasie, jak i ponad nim. Przypomina, jak Bóg odnosi się do nas – także jako osoba obecna w naszej czasoprzestrzeni. On wysłuchuje modlitwy, odpowiada na nie, prowadzi nas, karci i wychowuje, pociesza i podnosi. Bóg zaprawdę jest Emmanuelem, Bogiem z nami, choć jednocześnie jest też suwerennym Panem całej rzeczywistości.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Źródło: God in Time.

Czytaj dalej...