Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Peter J. Leithart
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Peter J. Leithart
„Marność nad marnościami”, mówi kaznodzieja, „wszystko marność”. Księga Koheleta przypomina, że życie to cykl męczących powtórzeń. Wszystko, co jest i co będzie, już było. Nie ma nic nowego pod słońcem. To, co krzywe, nie da się wyprostować, a to, czego brakuje, nie da się policzyć. Życie to udręka, absurd, gonitwa za wiatrem – przepełnione smutkiem i bólem. To opowieść głupca, nic nie znacząca plątanina rozsądku i szaleństwa.
Ale dlaczego życie jest daremne, bezsensowne, przerażające, błahe? Kohelet odpowiada i na to pytanie: Życie jest bezsensowne w obliczu śmierci, która czeka każdego z nas. Mądrość nie ma większego znaczenia, ponieważ „co spotyka głupca, to spotyka i mądrego” (2,14-15). „Czyż [mądry] nie umiera tak samo jak i głupiec?” (2,16). Bogactwo to marność, ponieważ musimy je „powierzyć człowiekowi, który po [nas] przyjdzie. A kto wie, czy on będzie mądry, czy głupi?” (2,18-19). Przyjemności to także marność, bo „choćby [człowiek] żył nawet dwakroć po tysiąc lat, lecz szczęścia nie zaznał żadnego – czyż nie zdąża z wszystkimi na jedno miejsce?” (6,6).
Śmierć zrównuje los ludzi z losem zwierząt: „Bo los synów ludzkich jest taki, jak los zwierząt, jednaki jest los obojga. Jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością” (3,19).
Swoboda, z jaką śmierć rzuca cień na dni naszego życia, wzmaga się przez jej ślepotę: „To wszystko widziałem w moim nędznym życiu – niejeden sprawiedliwy ginie w swojej sprawiedliwości, a niejeden bezbożny żyje długo w swej złości” (7,15). Śmierć dowolnie dotyka zarówno sprawiedliwego, jak i złego. Kaznodzieja w tym kontekście stwierdza nawet, iż martwy płód, który nigdy nie ujrzał światła dnia, jest w lepszym położeniu niż człowiek, który umiera w zapomnieniu (6,3-4).
Według Koheleta śmierć nie tylko wzbudza przerażenie u schyłku życia człowieka, ale także rzuca cień grozy na cały jego doczesny byt. Młodzi i starzy, silni i słabi, zdrowi i chorzy – wszyscy staną w końcu oko w oko ze śmiercią. Śmierć sprawia, że przyjemności, osiągnięcia i radości stają się bezwartościowe, ponieważ w jej obecności wszystko jest tymczasowe i ulotne. Ludzie są jak trawa – rano kwitnie, a wieczorem usycha (Ps 90,6). Takiego samego zdania jest również Salomon – najmądrzejszy z żyjących kiedykolwiek ludzi.
Rozważania te mogą wydawać się niezbyt trafne w kontekście Wielkanocy. Przesłanie Wielkanocy jest przecież Dobrą Nowiną o życiu, radości, nadziei i pokoju. To opowieść o zmartwychwstaniu, o nowym życiu, o nieśmiertelności i zwycięstwie. Ale zaczęliśmy od otrzeźwiającego przypomnienia o marności życia, ponieważ apostoł Paweł także zaczyna od pewnych otrzeźwiających przemyśleń, kiedy wyjaśnia znaczenie zmartwychwstania. On także – podobnie jak Kohelet – używa słowa „daremny” (1 Kor 15,14.17), aby opisać sytuację, w jakiej znalazłby się chrześcijanin, gdyby – jak niektórzy twierdzili – Chrystus nie zmartwychwstał. „Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremne nasze kazanie, daremna też wasza wiara”. „Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara wasza; jesteście jeszcze w grzechach swoich”.
Zatem Ewangelia o zmartwychwstaniu przypomina przede wszystkim o śmierci; Ewangelia o radości wskazuje na smutek; Ewangelia o nadziei zmusza do refleksji nad rozpaczą; Ewangelia o pokoju uzmysławia moc bezprawia; Ewangelia o pustym grobie wskazuje najpierw na krzyż, zaś Ewangelia o przebaczeniu – na grzech. To, czy wolno nam zaczynać od rozważań o śmierci i kierować się ku nowemu życiu albo od smutku ku radości, czy od rozpaczy ku nadziei, zależy całkowicie od prawdziwości słów apostoła. Świat nie wierzy, iż Wielkanoc ma coś wspólnego z prawdą. Świat woli pytać wraz z Piłatem: „Co to jest Prawda?” (Jn 18,38). Albo woli tak redefiniować prawdę, żeby zmartwychwstanie było niemożliwe. Dla naszej na wpół chrześcijańskiej kultury Wielkanoc – podobnie jak Boże Narodzenie – to czas na sentymenty, na rozmyte i ogólnikowe przesłanie na temat „dobrej woli”, albo na jakieś eteryczne świętowanie życia w ogólności. Lecz Biblia ukazuje „Przesłanie Wielkanocne” jako najważniejszy punkt historii, który kreśli linię podziału wśród ludzi. Wielkanoc to świętowanie historycznego wydarzenia, które – jak podkreśla apostoł – objawiło prawdziwy sens życia i śmierci.
Jeśli zmartwychwstanie jest fałszywym mitem, jeśli nie jest historyczną prawdą, wówczas chrześcijańska wiara jest daremna, nic nie warta i jałowa. Jeśli Chrystus nie został wzbudzony z martwych, to „jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni” (1 Kor 15,19). Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, to głupio czynimy, marnując czas na modły i nabożeństwo. Jeśli Chrystus nie został wzbudzony do nowego życia, to nie ma nic złego w naszych hedonistycznych zapędach: „Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy”. Co więcej, jeśli nauczanie apostołów dotyczące zmartwychwstania jest nieprawdziwe, to są oni winni składania fałszywego świadectwa o Bogu.
Lecz jeśli apostolska nauka o zmartwychwstaniu jest prawdziwa, to nie można jej ignorować. Nikt nie może pozostać neutralny względem tego faktu. Nikt nie może stanąć z boku i rozważać go jako intrygującą „koncepcję” niczym sofista z Marsowego Wzgórza. Jeśli Chrystus został wzbudzony z martwych, to każdy człowiek musi podjąć decyzję. Decyzja ta będzie dotyczyć całego jego życia. Jeśli śmierć sprawia, że życie staje się bezsensowne, to zmartwychwstanie stanowi nadzieję, która wypełnia życie sensem i nadaje mu cel. Gdzie wzmógł się grzech i zapłata za grzech, tam łaska i życie płynące ze zmartwychwstania wzmagają się jeszcze bardziej. Zmartwychwstanie Chrystusa żąda, aby każdy człowiek poświęcił się całym sercem i duszą Temu, który został wzbudzony z martwych. Jeśli Chrystus został wzbudzony z martwych, to nie wystarczy oddawać Mu cześć raz w roku lub nawet raz w tygodniu. Zmartwychwstały rości sobie prawo do mojej duszy, mego życia, całego mnie.
Kościół zawsze nauczał, że zmartwychwstanie powinno znaleźć wydźwięk w każdej dziedzinie życia. Także w liturgii. Każdego niedzielnego poranka lud Boży gromadzi się w obecności Boga na nabożeństwo. Każdy członek Kościoła przynosi z sobą wiele zranień nabytych w minionym tygodniu. Jeden może dopiero co pochował żonę. Inny może stracił pracę. Jeszcze inny odniósł rany zadane złym słowem. Świat, którego doświadczyliśmy w minionym tygodniu, dokładnie odpowiada opisowi doświadczeń ludzkich, jaki znajdujemy w Księdze Koheleta.
Jedne z pierwszych słów, jakie padają w tradycyjnej liturgii wielkanocnej, brzmią: „Chrystus zmartwychwstał!”, a wtedy zgromadzenie odpowiada: „Prawdziwie zmartwychwstał!”. Przez wieki wyznanie to stanowiło odpowiedź Kościoła na skargę Koheleta. Odbija się ono echem i trafia do serca każdego wierzącego: „Chrystus zmartwychwstał!”. Dotyka ran swym uzdrawiającym światłem: „Prawdziwie zmartwychwstał!”. Rany nie znikają zupełnie. Jezus nosił na ciele znamiona swej męki nawet po zmartwychwstaniu. Lecz zmartwychwstanie przemienia te rany, tak jak przemienia całe życie, aby każdy kolejny krok przybliżał nas w wędrówce do Królestwa Bożego. Jak to ujął Luter, wszystkie rzeczy sprzyjają chrześcijaninowi: życie czy śmierć, zdrowie czy choroba, bogactwo czy bieda. Zmartwychwstanie napełnia życie sensem, nadaje mu cel, wnosi doń światło i radość. Czyni tak dlatego, że Chrystus zmartwychwstał. Prawdziwie zmartwychwstał!
Tłumaczył Bogumił Jarmulak