Socjologia

Gadareński szaleniec i świat współczesny; Richard Bledsoe

Gadareński szaleniec i świat współczesny; Richard Bledsoe

I.

Od 2000 lat Duch Święty oddziałuje na świat poprzez chrześcijańskie teksty. Gdybyśmy w jakiś magiczny sposób mogli przenieść się w czasie 2000 lat wstecz, to zapewne bylibyśmy zszokowani okrucieństwem ówczesnego świata. Nie było w nim żadnej troski o ofiary. Dziś, przeciwnie, aby zdobyć jakikolwiek autorytet i prawo do wypowiadania się w kwestiach etycznych, należy otoczyć się aurą ofiary. Widać w tej zmianie przebiegłość szatana. Skoro ofiary zostały zrehabilitowane, to otworzyły się nowe możliwości działania. Tym samym gadareński szaleniec przeniesiony do współczesności mógłby ze swym bagażem doświadczeń czynić rzeczy, o których starożytni nawet nie śnili.

Fryderyk Nietzsche, występując ze zdecydowanie antychrześcijańskich pozycji, mówił o „przewartościowaniu wartości”. Jego zdaniem chrześcijaństwo doprowadziło do rozpowszechnienia i rozwoju tego, co nazywał mentalnością niewolniczą.

Nietzsche był wielkim interpretatorem klasycznego świata. Był też wielbicielem kultury greckiej i rzymskiej. W Narodzinach tragedii [1] wystąpił przeciwko dotychczasowemu etosowi życia intelektualnego w Niemczech i przedstawił nową interpretację rozwoju sztuki greckiej. Do tej pory powszechnie uważano, że jej piękno i świeżość brały się stąd, iż starożytna Grecja była żłobkiem ludzkości, jej wczesnym dzieciństwem, i dlatego była tak twórcza. Nietzsche zakwestionował ten pogląd i stwierdził, że sztuka grecka była raczej owocem dążenia do stania się nadczłowiekiem i tym samym przezwyciężenia strachu wywoływanego przez chaos otaczającego świata.

Grecka metafizyka oparta była na ontologicznym dualizmie formy i materii. Forma reprezentowała porządek pochodzący ze sfery umysłu i nałożony na bezkształtną i chaotyczną materię świata. Odyseja i Iliada opowiadają o heroicznej walce z pierwotnym chaosem. W Odysei czytamy o walce z morzem oraz z jego bezkształtną grozą, zaś Iliada mówi o zagrożeniu dla miasta ze strony wojny. Miasto-państwo było greckim ideałem porządku politycznego nałożonego na chaos barbarzyństwa przez oświeconych przywódców i królów-filozofów. W tym świecie sztuka i polityka były ściśle powiązane. Sztuka, a zwłaszcza rzeźba, przedstawiała okiełzanie chaosu przez nadanie mu formy. To samo można powiedzieć o mieście-państwie.

Trudno przeszacować zagrożenie płynące ze strony chaosu. Tsunami, o którym kilka lat temu było głośno, jednoznacznie pokazało, do czego zdolne są siły natury i jakie niebezpieczeństwo niosą dla cywilizacji stworzonej przez człowieka. Porządek pojawia się rzadko i nie jest stanem naturalnym. Według Greków, podobnie jak i współczesnych darwinistów, chaos jest ostateczną rzeczywistością, zaś wszelkie uporządkowanie jest zaledwie niewielką enklawą stworzoną na chwilę przez bogów lub herosów. W ostatecznym rozrachunku zatryumfuje chaos, my zaś w końcu pozbędziemy się wszelkich złudzeń. Póki co jednak herosi budują tamę przeciwko zalewowi chaosu i narzucają mu ład – piękny, symetryczny i uporządkowany. Ta beznadziejna walka jest najwyższym ideałem herosa.

Chrześcijaństwo podważyło ten ideał, a nawet rozpoznało w nim kwintesencję zła i grzechu. Grecki heros był wcieleniem pychy, która jest korzeniem wszelkiego grzechu, jak zauważył Augustyn. Chrześcijaństwo zaatakowało to, czym szczycili się Grecy i wywyższyło niewolników i słabych. Kultura klasyczna stworzyła splendor, który został bardzo dobrze sportretowana przez Arystotelesa w Etyce nikomachejskiej (która miała stanowić część jego Polityki). Wspaniały człowiek, znakomity człowiek, który jednocześnie jest człowiekiem dumnym, to człowiek o pięknym ciele i idealny obywatel miasta-państwa. Chrześcijaństwo, zdaniem Nietzschego, wywyższyło słabeuszy i nieudaczników kosztem człowieka wybitnego. Wzbudziło to m.in. w niewolnikach resentyment wobec ludzi wybitnych i wspaniałych, których od tej pory starali się pokonać własną miernotą. Chrześcijaństwo postawiło na piedestale pochlipującą ofiarę i oddało honory przestępcom, prostytutkom, żebrakom i wyrzutkom, którzy najwyraźniej stanowili zagrożenie dla doskonałego porządku miasta-państwa. Chrześcijaństwo było sprzymierzeńcem chaosu i nowej klasy barbarzyńców, którym brakowało zarówno siły, jak i inteligencji, żeby stworzyć cokolwiek pięknego i wartościowego.

Nietzsche dostrzegł w dziewiętnastowiecznej Europie coś niedobrego, co przypisał chrześcijaństwu i za co je obwinił. Ujrzał wzmagającą się falę zawiści wobec wybitnych jednostek oraz pretensję skierowaną przez ludzi ograniczonych pod adresem wielkich. Dla nazwania tego zjawiska użył francuskiego słowa „ressentiment”, ponieważ w swym wydźwięku sugerowało ono między innymi głęboko zakorzenione uczucie nienawiści połączone z poczuciem własnej bezsilności. Twierdzenie Nietzschego zostało podchwycone przez wielu myślicieli, ponieważ jasno opisywało rzeczywistość współczesnego świata. Nietzsche obwinił za to wszystko chrześcijaństwo. Wielu z tych myślicieli było chrześcijanami [2], którzy z jednej strony doceniali wgląd Nietzschego w stan społeczeństwa, z drugiej strony, choćby pośrednio, przyznali mu rację także w kwestii przypisania chrześcijaństwu winy za ten stan rzeczy.

Max Scheler cytuje Goethego, który też zwrócił na to uwagę: „Chrześcijańskie »miłosierdzie« (zauważcie moc i ducha tego staromodnego słowa) zostało zastąpione uczuciem wyrażonym w stwierdzeniu: To wzbudza moje politowanie. Już w 1787 roku Goethe kwestionował ten rodzaj »humanizmu«, który głosił Herder pod wpływem Rousseau: »Ponadto (…) sądzę, że humanizm w końcu zatryumfuje, jednak obawiam się, że wtedy świat stanie się jednym wielkim szpitalem, gdzie każdy będzie chorym lekarzem chorych bliźnich«” [3].

Osobiście zgadzam się, że fenomen resentymentu jest produktem ubocznym chrześcijaństwa. Brakuje świadectw na potwierdzenie występowania resentymentu wśród starożytnych. Manfred Frings z Uniwersytetu DePaul we wstępie do Resentyment a moralność Schelera stwierdził, że resentyment nie występuje tam, gdzie „jednostki akceptują społeczny status związany z okolicznościami narodzin i gdzie prawie nie występuje konkurencja”. Dalej zaś dodaje: „Powszechne niewolnictwo na przykład w starożytnym Rzymie najwyraźniej nie wzbudziło resentymentu, który prowadziłby do szemrania przeciwko rzymskim panom. Jeśli ktoś urodził się niewolnikiem, uważał to za stan naturalny. Ani Arystoteles w Etyce nikomachejskiej, ani Platon w Państwie nie dostrzegli zagrożenia płynącego ze strony ewentualnych wystąpień przedstawicieli niższych klas, kiedy omawiali ten temat. Akceptacja przyrodzonego statusu społecznego, słusznie bądź nie, była powszechnym zjawiskiem i przyczyniała się do pewnego poczucia solidarności społecznej, którego brak we współczesnych społeczeństwach” [4].

Na najgłębszym poziomie duchowej egzystencji kryje się w upadłym człowieku grzeszne poczucie rywalizacji z Bogiem. W starożytnym, przedchrześcijańskim, świecie Bóg doświadczany był jako Wszechmogący. Stworzenie świata jest dziełem nieograniczonej mocy. Nawet w jak najbardziej oczywistym bałwochwalstwie animizmu lub w monistycznych bądź panteistycznych religiach ludzie czuli respekt wobec bóstw. Dlatego, czy to z chęci naśladowania Boga (bogów), czy też rywalizując z Nim (nimi), człowiekiem powoduje przede wszystkim odczucie mocy. Starożytni powszechnie czcili potężnych wojowników. Czytamy o tym również w Biblii – przed Potopem żyli olbrzymi i mocarze, którzy napełnili ziemię przemocą (Rdz 6,4 i 13). Choć już wcześniej niejaki Lamek szczycił się tym, że jest gotów zabić każdego, kto go skaleczy i że jego pomsta na wrogach będzie siedemdziesięciosiedmiokrotna. Jednak w Nowym Testamencie widzimy pewną zmianę. Bóg nie przychodzi jako Mocarny Wojownik, lecz Uniżony i Cichy, który w końcu staje się ostateczną Ofiarą. Paweł w drugim rozdziale Listu do Filipian opisuje tego dziwnego Boga, tak bardzo różniącego się od starożytnego, mrożącego krew w żyłach mocarza. Ten Bóg nie dba o reputację, staje się niewolnikiem i w końcu umiera haniebną śmiercią przez powieszenie. Staje się ofiarą. To dlatego współczesny człowiek rywalizuje z Bogiem, stając się fałszywym Chrystusem i masochistycznie czyniąc z siebie ofiarę. Właśnie o tym pisał Nietzsche i ostro protestował. Oto pojawiła się nowa możliwość, do tej pory nie znana w tych częściach świata, gdzie chrześcijaństwo nie odcisnęło swego piętna, a mianowicie zdolność do zaatakowania mocnych przez słabych poprzez przyjęcie roli ofiary. Współczesny neurotyk jest Chrystusem odwróconym tyłem do przodu i do góry nogami. Tym samym jest anty-Chrystusem, kpiną z Chrystusa, którego próbuje imitować. „Jeśli nie mogę być szczęśliwy, jeśli nie mogę zrealizować moich marzeń i nadziei, jeśli nie mogę stworzyć ani posiąść mojej utopii, mojej Nowej Jerozolimy, to dzieje się tak z winy silnych, bogatych, mocarnych, wybitnych, utalentowanych. Oni uczynili mnie bezsilną ofiarą, ukrzyżowali mnie – to ich wina”. I nie należy bagatelizować lub nie doceniać miary cierpienia, jakie tym sposobem ofiara może sprowadzić na innych. Jak zauważył Karl Stern w The Third Revolution:

„Żyją pośród nas tysiące tysięcy ludzi (być może tworzą oni nawet większą część ludzkiej wspólnoty), którzy cierpią lub powodują cierpienie, w niezwykle dziwny sposób. Żyją w śmiertelnym strachu, niezdolni do wszelkiej nadziei, zaplątani w osobliwą nienawiść, gotowi zniszczyć to, co mogłoby przynieść im szczęście, niezdolni do zaufania drugiej osobie, dręczeni przez coś, co można by nazwać nienasyconymi wyrzutami sumienia. Stale generują cierpienie, niezadowolenie, frustrację i ataki (…) Gdyby komuś było dane jednym rzutem oka objąć całe neurotyczne cierpienie i zaplątanie współczesnego świata, to zapewne miałby wrażenie, że patrzy na coś piekielnego. »Piekielne« to dobre określenie tego zjawiska. Wielu neurotycznych pacjentów stwierdza to wprost: To piekło na ziemi. Ci zaś, którym przyszło żyć z takimi ludźmi, często powtarzają: Życie z nim (nią) to piekło na ziemi” [5].

Tyrania słabych bywa równie nieznośna jak staromodna tyrania silnych. Zaś zjawisko resentymentu sprawia, że nieraz bardzo trudno jest wydać właściwy wyrok. Wiele grup mniejszościowych, które w przeszłości miały niewiele albo nic do powiedzenia, chętnie korzysta z nowej możliwości. Często występują w podwójnej roli ofiary i oprawcy w celu ukarania grupy, która do tej pory była górą. Prześladowani stają się prześladowcami. Wielu zauważyło, że rewolucje wybuchają zwykle nie wtedy, kiedy sytuacja staje się nie do zniesienia, lecz kiedy poprawia się i tym samym tworzy nowe możliwości działania i rozbudza nadzieję. Rosja przed rewolucją 1917 roku nadała chłopom wolność, a szybko rozwijająca się gospodarka dała nowe możliwości awansu społecznego. Chłopi stali się właścicielami 80% ziemi uprawnej, podczas gdy w Wielkiej Brytanii w tym czasie połowa ziemi uprawnej należała do obszarników. „Życie na Syberii w roku 1900 nie było gorsze niż życie w Północnej Dakocie lub w Saskatchewan w tym samym czasie” [6]. A jednak rewolucjoniści wykorzystali okazję do odpłacenia swym panom z nawiązką za wcześniej doświadczone cierpienia. Chyba to samo można by powiedzieć o Rewolucji Francuskiej. Podobnie feminizm nie pojawił się w krajach islamskich, znanych z ucisku i wyzysku kobiet, lecz pośród dobrze wyedukowanych i stosunkowo zamożnych kobiet w Ameryce i w Europie. Największy resentyment czuły kobiety cieszące się największą wolnością.

II.

„Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; taki rozkaz wziąłem od Ojca mego” (Ew. Jana 10,17-18).

„Rzekł więc do niego Piłat: Ze mną nie chcesz rozmawiać? Czy nie wiesz, że mam władzę wypuścić cię i mam władzę ukrzyżować cię? Odpowiedział Jezus: Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry; dlatego większy grzech ma ten, który mnie tobie wydał” (Ew. Jana 19,10-11).

Anonimowi Alkoholicy mówiąc o sile alkoholu w życiu alkoholika, stwierdzają: „Mamy przebiegłego i kłopotliwego przeciwnika”. List do Hebrajczyków mówi zaś o „oszustwie grzechu”. Grzech, skoro tylko zostanie zdemaskowany, natychmiast, jak wirus, mutuje i przybiera inną formę, która czyni go niewrażliwym na dotychczasową terapię. Żyjemy w dziwnych czasach, kiedy Ewangelia zdemaskowała i ujawniła to, co było zakryte przed oczami starożytnych. Teraz jednak bycie ofiarą służy często do znęcania się nad innymi, staje się narzędziem prześladowań. Wielu prześladowanych stało się prześladowcami. Musimy zatem pamiętać, że bycie ofiarą nie jest tożsame z byciem osobą szlachetną ani nie daje prawa do roszczenia sobie szczególnej roli guru w dziedzinie etyki. Niestety wiele współczesnych teologów nadaje ten szczególny status ofiarom, a niektórzy nawet twierdzą, że tylko ofiara jest zdolna do postrzegania świata takiego, jakim on naprawdę jest. Nie zapominajmy więc, że Jezus w ostatecznym rozrachunku nie jest ofiarą i nie było Jego zamiarem uczynienie intratnej profesji z bycia ofiarą, lecz raczej chodziło Mu o przezwyciężenie wszelkiej opresji i stworzenie nowego porządku społecznego opartego na prawości.

Kiedyś słuchałem kazania o Jezusie i Piłacie. Kaznodzieja wcześniej pracował dla wywiadu i był świadkiem torturowania wielu osób. Stwierdził, że skutek poddania kogoś torturom bywa dwojaki: (1) tortury łamią człowieka, który godzi się na wszystko i to nawet na najbardziej poniżające rzeczy po to tylko, żeby uwolnić się od bólu – w tym przypadku jego osobowość po prostu zanika; (2) niewielkiej grupy osób nie można złamać – stają się one odporne na ból dzięki wściekłej nienawiści żywionej do oprawców. Jednak Jezus nie należał do żadnej z tych grup.

Jezus, zanim stanął przed Piłatem, pozbawiony został snu, był przesłuchiwany przez wiele godzin i poddany profesjonalnym torturom. Kiedy więc stanął po raz kolejny przed Piłatem, Jego plecy na pewno były jedną opuchniętą i zakrwawioną masą mięsa. Lecz to nie wszystko, gdyż Piłat miał jeszcze asa w rękawie – groźbę ukrzyżowania.

Jezus jednak zachował się w niezwykle osobliwy sposób. Piłat był tym wielce zaniepokojony i w którymś momencie, jak zanotował Jan, nawet bardzo się zląkł (Jn 19,8). Jego strach nasilił się. Jezus najwyraźniej kontrolował sytuację. Piłat w pewnym momencie nawet próbował uwolnić Jezusa, lecz został złapany w potrzask Realpolitik. Później Jan ukazuje krzyż jako tron, z którego Jezus sprawuje rządy. „Kobieto, to twój syn”, mówi do matki, a do Jana: „Oto matka twoja” i tym samym oddaje ją pod jego opiekę. Wiszącego obok łotra zaprasza do raju, modli się o oprawców, prosząc o przebaczenie dla nich. Mówi, kiedy chce pić i w końcu stwierdza: „Dokonało się”, oddając swego ducha. Jezus wybrał moment swej śmierci. Nikt samowolnie nie pozbawił Go życia. Jeden z żołnierzy, patrząc na to z rzymskiej perspektywy, oświadczył, że ten człowiek musiał być bogiem. Jezus przez swe cierpienia i zmartwychwstanie sprawił, że kto wierzy w Niego, nie musi już być ofiarą.

Apostoł Paweł podsumował to w słowach: „Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,31-39).

Przypisy

[1] Fryderyk Nietzsche, Narodziny tragedii. [2] Rene Girard, Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Max Scheler, Resentyment a moralność. [3] Max Scheler, dz. cyt. [4] Tamże. [5] Karl Stern, The Third Revolution: A Study in Psychiatry and Religion. [6] Erik von Kuehnelt-Leddihn, Ślepy tor. Ideologia i polityka lewicy 1789-1984.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Tytuł oryginału: The Gadarene Madman and the Modern World.