Ekologia ofiary z pokarmów; Peter J. Leithart
Ekologia ofiary z pokarmów; Peter J. Leithart
Hebrajskie słowo minchah tłumaczone jest jako „ofiara z pokarmów” lub „ofiara ze zboża”. Takie tłumaczenie jest jednak nieco zwodnicze, podobnie jak tłumaczenie słowa olah jako „ofiara całopalna”. W kontekście liturgicznym poza Księgą Kapłańską minchah oznacza ofiary zarówno bezkrwawe, jak i krwawe. Nawet w Prawie, gdzie słowo minchah używane jest tylko w odniesieniu do ofiar bezkrwawych, opisuje ono nie tyle rzeczy składane w ofierze, co raczej znaczenie aktu ofiarnego.
Lepiej zrozumiemy słowo minchah, kiedy przyjrzymy się jego nieliturgicznemu użyciu. Czasami oznacza po prostu dar lub prezent. Jakub posłał minchah Ezawowi, powracając do domu z pobytu u Labana (Rdz 32,13). W tym kontekście minchah nabiera niemal znaczenia łapówki. W innych fragmentach należy je tłumaczyć jako „danina”. Kiedy podbity lud składał hołd zwycięzcom, wtedy również płacił minchah. Na przykład Ehud został wysłany z minchah do Eglona, choć w zamian przyniósł mu miecz (Sdz 3,15-18). Później, kiedy Izrael górował nad Moabem, to Moabici przysyłali Dawidowi minchah (2Sm 8,2). Na podstawie tych i podobnych fragmentów Bruce Waltke wywnioskował, że minchah jest wyrazem hołdu składanego panu przez wasala.
Analogia między liturgicznym i nieliturgicznym użyciem słowa minchah jest oczywista. Przynosząc minchah Panu Bogu, Izraelici wyznawali swą zależność, lojalność i poddaństwo wobec Pana Przymierza. Dlatego też jak najbardziej uzasadnione jest rozumienie ofiary z pokarmów jako daniny.
Danina zaś rzuca światło na wiele aspektów biblijnego nauczania na temat ekonomii i ekologii. Po pierwsze, danina jest liturgicznym wyrazem biblijnej teologii mienia i własności. Składając Bogu daninę, Izraelita wyznawał, że nie ma nic, czego by wcześniej nie otrzymał, że ziemia i jej owoce są łaskawymi darami Boga, który ma prawo nimi dysponować wedle swej woli. Innymi słowy, Izraelici uznawali, że są tylko zarządcami powierzonego im mienia. W Nowym Przymierzu naszą daniną jest dziesięcina, przez którą także my wyznajemy, że jesteśmy wasalami Wielkiego Króla.
Należy przy tym pamiętać, że danina symbolizowała nie tylko mienie, ale i pracę ofiarodawcy. W końcu, by wyprodukować to, co jest ofiarowane jako danina, trzeba zainwestować czas i energię. Na ofiarę z pokarmów nie składano ziarna w pierwotnej postaci, lecz w postaci przetworzonej jako mąkę, placki lub chleb (Kpł 2). Podobnie wraz z mąką składano w ofierze nie oliwki, lecz oliwę, zaś ofiarą z płynów nie były kiście winogron, lecz wino. Zatem to, co ofiarowano, było wytworem pracy człowieka dokonanej na materiałach dostarczonych mu przez Boga i ukrytych w stworzeniu. Człowiek nie ofiarował Bogu stworzenia w formie nienaruszonej, lecz w formie przetworzonej – przemienionej z chwały w chwałę dzięki pracy ludzkiej.
Kiedy więc patrzymy na daninę w jej relacji do pracy, wtedy dochodzimy do wielu wniosków. Przede wszystkim nasze poddanie się Bogu, ofiarowanie Mu naszego życia, nie jest tylko jakimś wewnętrznym aktem woli, ale jest w pierwszej kolejności dedykowaniem Bogu owoców naszych działań. Chrześcijanie zatem winni są Bogu nie tylko wąsko rozumiane czyny miłosierdzia, ale też pilne realizowanie swego powołania. Wiara bez pracy jest równie martwa jak wiara bez miłosierdzia.
Po drugie, danina wskazuje na jeden z celów pracy. Danina bowiem nie jest po prostu zwróceniem Bogu tego, co wcześniej od Niego otrzymaliśmy. Jest raczej ofiarowaniem Bogu przetworzonych rzeczy, które On nam powierzył. Danina tym samym przypomina o zadaniu powierzonym przez Boga już Adamowi. Polega ono na przemianie świata z chwały w chwałę, byśmy mogli ofiarować go Bogu jako ofiarę Jemu miłą i przyjemną. Bóg stworzył świat dobrym, chce jednak byśmy uczynili go jeszcze lepszym. Bóg stworzył świat pełnym chwały, chce jednak byśmy pomnożyli jego chwałę. Nie wolno zagrzebywać talentów. Ich wartość ma rosnąć. Tym samym danina jest wyrazem teologii rozwoju – kiedy dobiegnie koniec historii, wtedy człowiek będzie musiał przedstawić Bogu świat przemieniony ludzką pracą i umiejętnościami, świat bardziej chwalebny niż na początku. Danina jest więc ofiarą eschatologiczną.
Po trzecie, danina wpisuje się w reformacyjne nauczanie o powołaniu. Przypomina, że każda dobra praca podoba się Bogu. Choć rolnictwo i kucharzenie zaliczają się do podstawowych i poślednich zajęć, to jednak Bóg postanowił, by produkty pola i winnicy służyły Mu za pokarm, w którym miał upodobanie (Kpł 2,2). Podobnie w Nowym Testamencie Paweł stwierdza, że także praca lokaja może podobać się Bogu (Ef 6,5-8).
Po czwarte, danina ukazuje właściwe relacje między pracą a nabożeństwem. Izraelita orał pole, siał ziarno, zbierał plony, mełł je na mąkę i wypiekał zeń chleb – wkładał w to wszystko czas, siłę i serce po to, aby móc ofiarować Bogu owoc swej pracy, a także wspierać lewitów. Danina więc przypomina, że ostatecznym celem wszelkiej ludzkiej działalności jest wielbienie Boga. Z drugiej strony Biblia mówi też, że jednym z celów nabożeństwa jest wzmocnienie i uzdolnienie nas do pracy. Przez ofiarę dokonywało się odnowienie przymierza, oczyszczenie i pokrzepienie wiernych oraz rozesłanie ich do codziennych zajęć. Życie chrześcijanina to powtarzający się cykl pracy i nabożeństwa – wielbimy Boga między innymi po to, żeby skutecznie i pilnie pracować, zaś pracujemy po to, żeby złożyć hołd Panu Bogu.
Danina wiąże się także z kwestiami ekologicznymi. Jak już wspomnieliśmy, ofiara z pokarmów przypomina o powołaniu Adama do rozwoju i przemiany świata. Oczywiście Pismo nakazuje człowiekowi obchodzić się ze stworzeniem w sposób mądry i rozważny. Mandat kulturowy nie jest licencją na dewastację środowiska i rabunkową gospodarkę surowcami. Niestety współczesny ruch ekologiczny często sprowadza rolę człowieka tylko do zachowania przyrody w jej pierwotnej formie. Takie stanowisko opiera się na bałwochwalczym stosunku do stworzenia. Biblia – także przez system ofiarny – sprzeciwia się tego rodzajowi bałwochwalstwa.
Danina pozwala stwierdzić, że to, co naturalne, niekoniecznie bardziej podoba się Bogu niż to, co przetworzone. Przyroda nie jest normatywna. Niestety wielu chrześcijan, choć niekoniecznie związanych z ruchem ekologicznym, przyjęło twierdzenie, że to, co naturalne, jest lepsze od tego, co przetworzone – to, co znajdujemy w przyrodzie, jest wartościowsze niż wszelkie wytwory pracy ludzkiej. Ekologiczna żywność z definicji jest zdrowsza od żywności wyprodukowanej przy pomocy sztucznych nawozów. Naturalny poród jest lepszy niż poród wywołany lekami. Naturalne planowanie rodziny jest z etycznego punktu widzenia bardziej godne pochwały niż chemiczne środki antykoncepcyjne.
Problem z takimi twierdzeniami polega nie na tym, że zawsze są fałszywe, lecz raczej na tym, że to, co „naturalne”, z góry uważane jest za lepsze od tego, co wymyślił i wyprodukował człowiek. Argumentacja za naturalnym żywieniem często przybiera następującą formę: Bóg wiedział, co czyni, stwarzając ziemię, dlatego człowiek nie powinien ingerować w naturalne procesy wegetacji roślin. Lecz nawet jeśli pewne rodzaje żywności są bardziej wartościowe, kiedy rosną w naturalnych warunkach, to powyższy argument zasadza się na założeniu, że to, co naturalne, czyli pierwotne, jest normatywne, a zatem człowiekowi nie wolno w żaden sposób ingerować w przyrodę i środowisko. Danina rzuca jednak inne światło na te sprawy.
W końcu, zdaje się, że daninę składano tylko w powiązaniu z krwawą ofiarą. Choć dowody na to nie są stuprocentowe, to jednak pozostają bardzo mocne (patrz: J. H. Kurtz, Sacrificial Worship of the Old Testament, Minneapolis 1980, s. 303-314).
Jeśli tak rzeczywiście było, to znaczy, że nasza praca, a także wszelkie czyny miłosierdzia, nie są Bogu miłe same w sobie. W końcu grzech Kaina polegał na próbie złożenia Bogu daniny bez przelania krwi. Dobre uczynki wszelkiego rodzaju nie sprawiają same w sobie, że podobamy się Bogu, Bóg zaś nie akceptuje ich w oderwaniu od ofiary Chrystusa. Owoce naszej pracy i dzieła naszych rąk, nasza kultura oraz nabożeństwo, są miłe Bogu tylko, jeśli ofiarujemy Mu je w imię Jezusa Chrystusa.
Tłumaczył Bogumił Jarmulak.