Wiara według Lutra; Bogumił Jarmulak
Wiara według Lutra; Bogumił Jarmulak
Marcin Luter twierdził, że zbawienie jest z wiary, a nie z uczynków. Powoływał się przy tym na takie teksty jak List do Galacjan 2,16, gdzie czytamy, „że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa”. I właśnie chodzi nie o wiarę jako taką, lecz o wiarę w Jezusa Chrystusa.
Luter podkreśla ten punkt we wstępie do Komentarza do Listu do Rzymian, gdzie czytamy: „Wiara nie jest ludzkim wyobrażeniem i marzeniem, które niektórzy za nią biorą. Kiedy wiele słyszą i mówią o wierze, a przecież dostrzegają, że nie idzie za nią żadna poprawa życia ani dobre uczynki, schodzą na manowce i głoszą: Wiara nie wystarczy; potrzeba uczynków, by być sprawiedliwym i zbawionym. I dlatego, gdy słyszą Ewangelię, popełniają błąd i zaczynają o własnych siłach tworzyć w swych sercach ideę, która mówi: Wierzę. I uznają to za prawdziwą wiarę. Jest to jednak ludzkie wyobrażenie i idea, która nigdy nie dotrze do głębin serca, a więc nic z niej nie wynika i żadna poprawa nie następuje. Tymczasem wiara jest Bożym dziełem w nas”.
Jeśli wiara jest Bożym dziełem w nas, to znaczy, że przychodzi do nas z zewnątrz, a przychodzi przez słuchanie Słowa Bożego, czyli przez Pismo. Słuchanie więc poprzedza wiarę. Bóg, a nie człowiek, jest tu inicjatorem. Dlatego wiara i zbawienie są darem Boga, a nie dziełem człowieka (por. Ef 2,8). Słuchanie ponadto od razu ustawia nas we właściwej relacji względem Boga, co również jest cechą prawdziwej wiary. Chodzi mianowicie o poddanie Słowu Bożemu i posłuszeństwo mu, co uwalnia człowieka z egoizmu i czynienia z samego siebie miary prawdy i dobra.
Słowo zaś dociera do nas już z pierwszych kart Biblii, gdzie czytamy: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód. I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. I widział Bóg, że światłość była dobra” (Rdz 1,1-4).
Słowo zatem pojawia się tam, gdzie jeszcze niczego nie ma, aby z niczego stworzyć Niebo i Ziemię. Następnie nadaje formę temu, co jest jej pozbawione; wypełnia pustkę; rozświetla ciemności; a wszystko, co czyni, jest dobre. Podobnie jest z naszą wiarą, którą Bóg wzbudza przez Słowo w tych, którzy są martwi w grzechach, spętani w mrokach ciemności, pozbawieni wszelkiej nadziei.
Wiara wzbudzona przez Słowo i Ducha rozpoznaje więc na samym początku, że Ten, od którego pochodzi Słowo, jest Stwórcą i Dawcą wszelkiego dobra. Tym samym wiara oddaje Bogu cześć i chwałę, uznając Go za wiernego, mądrego, sprawiedliwego, miłosiernego, wszechmocnego.
To znaczy, że wiara jest spełnieniem Pierwszego Przykazania, które nakazuje „bać się Boga, miłować Go i ufać Mu” (Mały Katechizm), czyli rozpoznać Boga jako Boga. W Dużym Katechizmie Luter rozwija tę myśl następująco: „Mieć Boga nie znaczy nic innego, jak ufać Mu z całego serca i wierzyć. Nieraz mówiłem, że jedynie ufność i wiara serca czynią zarówno Boga, jak i bożka. Jeśli wiara i ufność są prawdziwe, to i twój Bóg jest prawdziwy; odwrotnie zaś, gdzie ufność jest fałszywa i niewłaściwa, tam nie ma też prawdziwego Boga. Te dwie rzeczy należą do siebie: wiara i Bóg. Tak więc, mówię, to, na czym zawisnęło serce twoje i na czym ono polega, jest właściwie twoim Bogiem. Główny tedy sens tego przykazania tkwi w tym, iż domaga się ono prawdziwej wiary i ufności serca, która odnosi się do prawdziwego, jedynego Boga i na Nim jedynie polega. (…) Rozumiesz więc teraz łatwo, czego i jak wiele domaga się to przykazanie, mianowicie tego, aby całe serce człowieka i cała jego ufność pokładane były jedynie w Bogu, w nikim innym. (…) Mieć Go, znaczy uchwycić się Go sercem i zawisnąć na Nim. Zawisnąć zaś na Nim sercem nie znaczy nic innego, jak tylko całkowicie na Nim polegać”.
Z obserwacji, że wiara jest wypełnieniem Pierwszego Przykazania, płyną dwa wnioski. Pierwszy jest taki, że ten, kto nie wierzy, czyli kto nie wypełnia Pierwszego Przykazania, ten również łamie wszystkie pozostałe. I tak, kto święci dzień święty bez wiary, jest bałwochwalcą. Kto nie kradnie, ale nie ma wiary, jest złodziejem. Kto bez wiary dochowuje wierności małżeńskiej, jest cudzołożnikiem. Kto nie wierzy, jest złodziejem, nawet jeśli nigdy nie podniósł ręki na cudzą własność. „Bez wiary nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hbr 11,6).
Z drugiej strony, kto wierzy, ten nawet jeśli nie spełnia pozostałych przykazań w sposób doskonały – a nikt tego nie czyni – uznany jest przez Boga za sprawiedliwego, tak jakby spełniał wszystkie przykazania. Luter stwierdza, że na upadki wierzących Bóg patrzy niejako „przez palce” (O dobrych uczynkach). Jest tak, ponieważ wiara sprawia, że jesteśmy dziećmi Bożymi i Bóg traktuje nas jak dzieci – z wiernością i miłosierdziem, z oddaniem i łaskawością – jak kochający ojciec traktuje własne dzieci. Ponadto wiara, mówi Luter, jest jak obrączka ślubna, która łączy nas z Chrystusem w Jego ciało. Bóg zatem patrzy na nas przez pryzmat Chrystusa i nie widzi w nas Jego sprawiedliwość. Dzięki temu wierzący – nawet jeśli zgrzeszy – „podnosi się i nie wątpi, że jego grzech już został przebaczony” (tamże).
Tu pojawia się zarzut, że takie rozumienie wiary prowadzi do antynomianizmu, czyli odrzucenia lub co najmniej lekceważenia przykazań Bożych. Jakby Luter mówił: Wierz i czyń, co chcesz. O to samo moglibyśmy jednak oskarżyć również św. Augustyna, który powiedział: Kochaj i czyń, co chcesz. Ciekawe jest to, że wielu rzymskich katolików oburza się na Lutra, lecz broni Augustyna w tej sprawie. Obaj powiedzieli jednak w gruncie rzeczy jedno i to samo.
Chrześcijanin bowiem nie żyje z siebie ani dla siebie. Żyje z Boga i żyje dla bliźniego. Żyje z Boga przez wiarę, a żyje dla bliźniego przez miłość. Poprzez wiarę wznosi się ponad siebie do Boga, od Boga zaś zstępuje na ziemię poprzez miłość. Luter zatem nie twierdzi, że wiara stanowi przyzwolenie na życie w grzechu. Przeciwnie, podkreśla, że wiara dąży do dobra i wyraża się w miłości.
Luter przyznaje też bez wahania, że przykazania rzeczywiście określają konkretną płaszczyznę orientacji i zachowań, choć nie dają siły potrzebnej do wykonywania tychże przykazań. Dodaje też, że „przez wiarę (…) człowiek jest bez grzechu i zaczyna mieć upodobanie w Bożych przykazaniach; w ten sposób oddaje Bogu cześć, która jest Jego i odpłaca Mu tym, co Jemu zawdzięcza; lecz również służy człowiekowi, czymkolwiek może i tak spłaca swój dług wobec każdego” (Kom. do L. do Rzymian).
Z kolei w O wolności chrześcijanina dodaje, że „człowiek nie żyje jedynie dla zaspokojenia swoich własnych potrzeb, ale także wśród innych ludzi na ziemi. Dlatego nie może on względem nich egzystować bez uczynków. Musi przecież z ludźmi rozmawiać i współpracować, choć oczywiście żaden z uczynków nie jest konieczny do usprawiedliwienia i zbawienia. Dlatego intencje człowieka przy wykonywaniu jakichkolwiek uczynków powinny być wolne i szczere; powinny być zorientowane na aspekt służby i użyteczności względem innych. Chrześcijanin nie może mieć przy tym żadnych niecnych zamierzeń, którymi mógłby zaszkodzić dobru bliźniego. Taką postawę nazywamy prawdziwie chrześcijańskim życiem. W tym kontekście wiara przystępuje z radością i w miłości do wszelkiego dzieła, jak uczy Paweł (Ga 5,6)”.
Słowo jest zatem źródłem i fundamentem wiary, ale jest także jej treścią. Kto wierzy w Boga, czyli kto ufa Bogu, ten chce czynić to, co podoba się Bogu i służy bliźniemu stworzonemu na obraz Boga. Ponieważ jednak Bóg nie potrzebuje naszej miłości ani dobrych uczynków, dlatego możemy okazać miłość Bogu jedynie poprzez okazywanie miłości bliźnim. Przykazania zatem nie tylko ukazują nasz grzech i potrzebę zbawienia, ale również pokazują, co jest treścią miłości Boga i bliźniego.
Drugi popularny zarzut wobec nauczania Lutra na temat wiary jest taki, że Luter czyni wiarę, a tym samym zbawienie, czymś łatwym i błahym. Luter odpowiada, że z taką tezą trudno jest my się zgodzić, a to ze względu choćby na własne doświadczenie, a także na liczne przykłady zawarte w Piśmie.
Trudno jest wierzyć zwłaszcza w czasach kryzysu, próby, cierpienia i w obliczu śmierci. Fałszywa wiara zawodzi w takich okolicznościach. Prawdziwa wiara rozpoznaje jednak, że „nawet doświadczenie śmierci i cierpienia jest dla mnie pożyteczne i pomocne do zbawienia” (O wolności chrześcijanina). Wiara wie, że wszystko służy dobru wierzącego. Niewiara zaś wierzy, kiedy wszystko dobrze się układa, kiedy widzi cuda i niczym niezakryty majestat Boży. Wiara z kolei ufa nawet „rozgniewanemu Bogu”, kiedy wszystkie nasz zmysły, rozum i doświadczenie krzyczą, że takie zaufanie jest całkowicie bezpodstawne, bezcelowe i po prostu głupie. Wiara dostrzega Boga nawet wtedy, kiedy Ten ukrywa się za cierpieniem. I to zarówno za cierpieniem Syna, jak i za naszym własnym cierpieniem. Niewiara w obliczu cierpienia i śmierci dochodzi do wniosku, że Bóg ją opuścił i stał się jej wrogiem. Powtarza za żoną Hioba: „Przeklnij Boga i umrzyj”. Luter stwierdza coś przeciwnego: „Dla tych, którzy w swoich cierpieniach polegają na Bogu oraz mocną i niezachwianą nadzieję pokładają w tym, że Bóg ma w nich upodobanie, cierpienia i przykrości stanowią dla nich wspaniałą zasługę i drogocenne dobra, których nikt nie może oszacować” (O dobrych uczynkach).
Tu wracamy do początku naszych rozważań. Na początku, kiedy Bóg stworzył Niebo i Ziemię, Ziemia była bezładem i pustkowiem pogrążonym w ciemności. Gdybyśmy spojrzeli na ten pierwotny stan Ziemi naszymi zmysłami i ocenili je przy pomocy naszego rozumu, to nie ujrzelibyśmy go takim, jakim on był. Zobaczylibyśmy tylko bezład, pustkę i ciemność. Pewnie nie doszlibyśmy do wniosku, że powstała ona z niczego. Przede wszystkim jednak nie dojrzelibyśmy w tym pierwotnym stanie Ziemi chwały, mocy i dobroci Boga. A już na pewno nie przyszłoby nam na myśl, że z tego bezładu, pustki i ciemności kiedyś w przyszłości wyłoni się Nowa Jerozolima, miasto, w którym nigdy nie zapada noc; w którym „śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,4).
Podobnie, kiedy we własnym życiu doświadczamy bezładu, pustki i ciemności, wtedy nie pojawia się w naszym sercu spontaniczna myśl, że kiedyś łzy przestaną zwilżać nasze policzki, a grzech i śmierć nie będą już nad nami panować. Kiedy zaś ktoś mówi, że będzie dokładnie na odwrót, wtedy uznajemy go za głupca plotącego jakieś niedorzeczności. Tak jakby ktoś powiedział nam, że dziewięćdziesięcioletnia kobieta może urodzić syna. Tylko czyż nie to Abraham usłyszał od Boga?
Jak zauważa Luter w Komentarzu do Listu do Galatów, gdy słuchamy Boga bez wiary, wtedy zdaje się nam, że Bóg mówi „rzeczy niemożliwe, głupie, nieprzekonujące, niedorzeczne i heretyckie, jeśli rozsądzać je rozumem. Cóż może być bowiem bardziej niedorzecznego, głupiego, nieprawdopodobnego i doprawdy niemożliwego dla rozumu, niż to, że Bóg powiedział do Abrahama, iż będzie miał syna z bezpłodnego i obumarłego ciała swojej żony Sary?”.
Zatem bez wiary ani stworzenie świata nie ma dla nas sensu, ani nasze cierpienia i śmierć, ani też nauczanie o usprawiedliwieniu z wiary. Rozum, doświadczenie, zmysły ukazują nam tylko to, co jest, lecz nie ukazują tego, co będzie, ani tego, co ukryte. Ale Słowo, które stwarza świat z niczego; które czyni bezpłodną i starą kobietę matką wielu dzieci; które wzbudza w nas wiarę, jest też Słowem obietnicy ukazującym przyszłość i pozwalającym wznieść się ponad teraźniejsze okoliczności i spojrzeć na naszą niedolę i cierpienia z perspektywy Boga.
„Bóg mówi: Dla mnie twoja niedola i utrapienie jest tylko punktem, mgnieniem oka, kroplą, iskrą. Jednak ludzki rozum czyni z matematycznego punktu nieskończoną linię”, ponieważ nie dostrzega końca niedoli (Paul Althaus, Die Theologie Martin Luthers).
Zatem życie wiarą rozpoczyna się od Słowa stwórczego, powołującego nas do życia i polega na podążaniu za Słowem obietnicy, ukazującym nam przyszłą chwałę dzieci Bożych. Dlatego Abraham jest wzorem wiary. Bóg usprawiedliwił Abrahama, ponieważ przez wiarę, uwierzywszy Bogu, Abraham uznał Boga za prawego i prawdomównego, za prawdziwego i wiarygodnego i tym sposobem oddał Bogu część jako Bogu. Nie uczynił tego na podstawie analizy swoich okoliczności, bo one przeczyły obietnicy Bożej, prawości i wiarygodności Słowa. Uczynił to w oparciu o Słowo. Tak więc jak wiara jest oddaniem czci prawdziwemu Bogu, tak też niewiara i zwątpienie są obrazą i potwarzą rzuconymi pod adresem Boga, gdyż czynią zeń kłamcę.
Co jednak z tymi, którzy mają słabą wiarę? Czy również ona może ich zbawić? Luter odpowiada zdecydowanym: Tak! To bowiem nie wiara nas zbawia, lecz Ten, w którego wierzymy. Pod warunkiem, że wiara, nawet jeśli jest słaba, jest zaufaniem prawdziwemu Bogu. „[Słaba wiara] podobna jest do człowieka, który wpadł do rzeki. Łapie się gałęzi, aby jakoś utrzymać się nad wodą i nie utonąć. Podobnie w obliczu grzechu, śmierci, strachu my również trzymamy się Chrystusa słabą wiarą. Tak wiara, choćby najsłabsza, zachowuje nas od zguby i góruje nad dziełami diabelskimi” (Kom. do Ps. 45). Innymi słowy, jesteśmy zbawieni przez wiarę zarówno słabą, jak i mocną. Luter mawiał, że darem, który nas zbawia, jest Chrystus. Dar zaś nie traci na wartości zależnie od tego, czy trzymamy go w torebce papierowej, czy też w stalowym sejfie.
Co nie znaczy, że mamy zadowalać się słabą wiarą. Przeciwnie, mamy raczej modlić się słowami: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu. Wiara bowiem polega na rozpoznaniu własnej słabości i małości, na odrzuceniu pysznych pretensji i egoistycznego samouwielbienia. Kieruje się więc ku Bogu i pragnie upodobnić się do Chrystusa.